Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Wizytacja w Grabiu

Policja dzieli dolę i niedolę społeczeństwa. Policjant, kiedy składa swoje ślubowanie, przyrzeka służyć z narażeniem życia. Ryzyko jest częścią policyjnej służby. Częścią tej służby są też różne niedogodności, których ludzie w stalowo-błękitnych mundurach doświadczają na co dzień. Tak jest dzisiaj, tak było podczas blisko 90 lat istnienia tej formacji w Polsce.  Wróćmy oczyma wyobraźni do pamiętnego roku 1920. Zastępca komendanta powiatowego Policji Państwowej w Jaśle Józef Świrski wyruszył na kontrolę jednego z  posterunków.

Czwórka jego dzieci jeszcze spała gdy wychodził z koszar. Był marzec i było jeszcze ciemno,  świt miał zastać go w siodle. Woźny komendy czekał na niego trzymając wierzchowca za kantar. Gdy komendant odjechał, wrócił do stajni by przygotować drugiego konia służbowego, cięższego, przeznaczonego do ciągnięcia wozu lub bryczki, być może dzisiaj trzeba będzie konwojować aresztanta. Komendant wyruszył na południe. To miał być najdłuższy wyjazd, bo aż do Grabiu, gdzie granicy państwa i bezpieczeństwa mieszkających tam ludzi strzegło pięciu policjantów.

Tam Józef dowodził czterema Janami

Do celu podróży dotarł o godzinie 8.30. Skierował się na plebanię, tam czasowo mieściła się kancelaria posterunku. Na miejscu zastał starszego posterunkowego Józefa Krawczyka – komendanta posterunku – oraz dwóch posterunkowych Jana Kamińskiego i Jana Jasińskiego. Na jego widok wszyscy trzej poderwali się przyjmując pozycję zasadniczą. Dwaj pozostali policjanci z posterunku – Jan Sychta i Jan Mocek – nie mieli okazji spotkać się z gościem z powiatowej bo właśnie pełnili służbę w terenie, którą rozpoczęli w poprzednim dniu o godz. 13. Ten drugi został wysłany jako kurier z pismami urzędowymi do Jasła.


Wytarte mundury, stare manlichery i grzyb w izbie

Po odebraniu meldunku od szefa posterunku komendant przystąpił do kontroli. Już pierwszy rzut oka na mundury rodził troskę. Były czyste, ale po prostu liche. Okazało się, że każdy policjant ma dwa zestawy i po jednym płaszczu, jednak to jedyny przyodziewek na każdą okoliczność i  mocno zużyty. Niewiele lepiej było z uzbrojeniem: 4 karabiny Mannlichera: dwa 25-letnie i dwa 17-letnie i 120 naboi … i to wszystko czym dysponowali w służbie.

Na plebani nie było wiele miejsca. Kwaterował się tu jedynie komendant posterunku. Jego podwładni niestety nie mieli już nawet znośnych warunków do mieszkania. Gnieździli się we czterech w jednej izbie w budynku szkoły. To nie był stan godny koszar Policji Państwowej, było tu dużo wilgoci i na ścianach wykwitł grzyb…

 
Podstawa to wyszkolenie i karność

Poziom odpowiedzi policjantów z Grabiu na pytania z ustaw i instrukcji policyjnych zadowoliły kontrolera. Funkcjonariusze orientowali się dosyć dobrze również w prawie karnym i domowym, wiedzieli jak postępować w sprawach włóczęgów. Znali przepisy meldunkowe i metody zwalczania pokątnego handlu złotem i srebrem, przemytnictwa. Wreszcie musztra, tę też wykonywali dobrze. Kancelaria i kasa były prowadzone wzorowo. Uzupełnieniem kontroli był rekonesans w celu zebrania opinii władz gminy i mieszkańców. Patrole bywają komenderowane odpowiednio i rzeczowo – napisał w raporcie komendant  – Stosunki bezpieczeństwa dobre, czynów karygodnych nie ma, a załoga posterunku stoji  w dobrej opinji u władz cywilnych i ludności cywilnej.
 
Nie mieli chleba

Czym policjanci ugościli komendanta, który pokonał konno aż 50 kilometrów by do nich dotrzeć, i który miał po kontroli udać się w powrotną drogę? Komendant nie mógł liczyć na wiele. Pewnie sam zjadł coś co żona przygotowała mu przed wyjazdem. Może jeszcze musiał się podzielić tym co miał, bo policjanci już od wielu dni nie widzieli chleba.
Przekonał się o tym sprawdzając dokumentację dotycząca aprowizacji funkcjonariuszy. Załoga posterunku nie ma chleba od przeszło półtora miesiąca – zanotował potem. Posterunek nie posiada żadnych środków spożywczych, a w tutejszym rejonie nie można nic nabyć ponieważ panuje tu bieda okropna. Jak się sam naocznie przekonałem, żywi się tu naród sieczką owsianą zmieszaną z ziemniakami i z braku ubrania siedzą, tak dzieci jak i dorośli, całkiem nago w swych domach. Pomoc natychmiastowa potrzebna.
 
Pro publico bono

Nadszedł wieczór. Przed godziną 18. komendant powiatowy wezwał wszystkich na odprawę. Pozostał do wykonania ostatni punkt kontroli: zebranie opinii funkcjonariuszy. To było przygnębiające gdy  wszyscy obecni policjanci kolejno zwracali się z jednym dezyderatem – prośbą o przeniesienie na inny posterunek. Powód oczywisty – chęć wyrwania się z tej okropnej biedy. Państwo się tworzy i nie może na razie wszystkiemu podołać – odpowiedział na to komendant. Rozmaite niedomagania każdy musi znosić po obywatelsku. Policjanci przyjęli tłumaczenie komendanta, zapewne licząc na to, że kiedyś kraj odwdzięczy się im za poświęcenie. Niestety dziś nie wiemy w jakim stopniu nadzieje Józefa i jego czterech podkomendnych Janów się spełniły.

Na podstawie Protokołu Przeglądu Posterunku, i innych dokumentów z Archiwum Państwowego w Krakowie

 

Opublikowane w „Obiektywie Jasielskim” w 2008 r.

Foto: Niestety do dziś w Grabiu nie ma już ani plebani ani szkoły, w której koszarowali policjanci. Jedyny ślad to wypalona trawa w miejscu gdzie  w ziemi tkwią jeszcze szczątki fundamentów starej szkoły. Na zdjęciu jawor – niemy świadek tamtych czasów. Obok dom zbudowany w 1921 r.

Komentowanie wyłączone.