Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Włodzimierz Pitułej – próba biografii (1)

Pitulej.1Jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci korpusu oficerów przedwojennej policji. Za młodu oddany Rzeczypospolitej, legionista, wojskowy żandarm i policjant. W służbie Policji Państwowej zrobił szybką karierę, awansując z Kresów aż do komendy głównej. Tam przez parę lat był nawet szefem brygady ochraniającej samego Marszałka Piłsudskiego! Po wybuchu drugiej wojny światowej ujawnił się jako Ukrainiec w hitlerowskiej służbie. Walczył po stronie nazistów do końca wojny, aż po upadek III Rzeszy. Po wojnie stał się przedsiębiorcą robiącym biznesy daleko stąd – aż na Antypodach. Ostatnio „ożywił” go jeden z pisarzy na kartach powieści sensacyjnej w stylu retro…

Na wstępie

Pierwszy raz usłyszałem o Pitułeju od nieodżałowanego śp. Kapitana Zygmunta Kachlika. Nestor jasielskich żołnierzy na moje pytanie o przedwojennych policjantów odpowiedział, że przed wojną ścigała go policja za napisy antysanacyjne, jakie wspólnie z kolegami namalował na budynkach w mieście. Wtedy komendantem był „Pitałej” – tak powiedział przekręcając to nazwisko.

W moich poszukiwaniach ustaliłem, że Włodzimierz Pitułej tylko przez rok był komendantem jasielskiej Policji. Stąd odszedł ze służby w stan spoczynku. W Internecie wspominany jest przez historyków z Polski i Ukraińców. W tematach pełnych kontrowersji. Pisali o nim też jasielscy Żydzi. Pora przedstawić zebrane fakty – parę osób zwracało się już o to po mojej wzmiance o nim na tym blogu. Może ktoś się odezwie i doda coś jeszcze, co pozwoli na możliwie najwierniejsze przedstawienie tej intrygującej postaci?

Legionista i żandarm oddany służbie Polsce

Włodzimierz Pitułej (Volodymir Pitulej dla Ukraińców) urodził się 28 lipca 1898 r. w Oglądowie (?, Ohladowie) koło Lwowa. w rodzinie polsko-ukraińskiej wyznania grecko-katolickiego. Ojciec był lekarzem weterynarii. Wykształcenie średnie zdobył w gimnazjum w Wadowicach. I wojna światowa wybuchła podczas jego pobytu w tej szkole. Wraz z kolegami, odpowiedział na wezwanie stawienia się w tworzonych właśnie jednostkach polskiego wojska, które weszły w skład armii Austro-Wegier. 21 listopada 1916 wraz z kolegami znalazł się w Legionach Polskich. (Świadectwo dojrzałości – tzw. maturę wojskową otrzymał 13 grudnia 1917 r.).

Wstąpienie do armii stanowiło ważny przełom jego życiu. Z mundurem wojskowym miał być związany przez kilka następnych lat. Jego kariera rozwinęła się w wojskowej żandarmerii. Tam szybko zdobył oficerskie szlify. W listopadzie 1919 r. jako podporucznik dowodził plutonami w Białymstoku i Suwałkach. W czasie wojny z bolszewikami był dowódcą plutonu w dywizjonie Żandarmerii Wojskowej nr 1. Wkrótce awansował na porucznika. Młody Włodzimierz zasłużył się więc Niepodległej, mocno związując się z Polską.

Młody policjant z awansem na Warszawę

Po wojnie zaczęto redukcję wojska, wysoka liczebność żandarmerii nie była potrzebna. Część wojskowych próbowała swojej szansy w będącej wciąż w fazie organizacji Policji Państwowej. Wśród nich znalazł się Pitułej. Z dniem 1grudnia 1921 został przyjęty do tej formacji w stopniu podkomisarza (wojskowy odpowiednik porucznika). Na początek „rzucono go” na Kresy Wschodnie. Młody oficer (właściwie to w Policji Państwowej obowiązywała wtedy nazwa: „wyższy funkcjonariusz”) pełnił służbę w powiecie nowogrodzkim, skąd z dniem 1 września 1922 r. został przeniesiony do powiatu lidzkiego w dotychczasowej szarży. Przełożeni wysoko cenić musieli jego zaangażowanie w służbie, a i los musiał mu sprzyjać, skoro wkrótce trafił do Warszawy. Został tu kierownikiem X komisariatu. 1927 był rokiem jego awansu na stopień komisarza.

W związku z jego służbą w stolicy jego nazwisko padło nawet podczas najsłynniejszego procesu politycznego II Rzeczypospolitej, tzw. „Sprawy Brzeskiej”. Bezprawnie przed sądem postawiono na życzenie Józefa Piłsudskiego czołowych, zasłużonych dla kraju polityków, jego przeciwników politycznych. Jeden ze świadków obrony, Franciszek Kwieciński prezes Narodowej Partii Robotniczej na terenie byłego zaboru rosyjskiego i członek Rady Naczelnej tego stronnictwa, podczas zeznań 1 grudnia 1931 r. dowodził nieprawości policji czasów sanacji odwołując się do wypadków w Warszawie, w lutym 1928 r. Pobito wtedy studentów narodowców po wiecu w budynku przy ul. Karowej. Sam Kwieciński został wówczas aresztowany choć – jak twierdził – był tylko przechodniem. Jego zdaniem to co widział na ulicach stolicy to była „masakra”, policja miała bić niewinnych ludzi. A wszystko to działo się w obecności wysokich władz Warszawy. Wskazał tu m.in. komendanta miasta i właśnie komisarza Pitułeja.

„Ochroniarz” Piłsudskiego

Ocena władz tamtych wydarzeń była oczywiście inna. Służba policji to trudne rzemiosło, a jej krytykę uprawia wielu. Kilka miesięcy po tamtej interwencji, już na początku 1929 r. Pitułej zmienił zajęcie. Zaczął pracę w Urzędzie Śledczym w stolicy, gdzie kierował jedną z brygad w służbie kryminalnej. Stamtąd przeniesiono go 1 lipca 1930 r. na kierownika brygady, którą w Policji Państwowej należy uznać za wyjątkową. Brygada ta oznaczana była numerem „XI” – i nazywana ochronną. Jej zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa samego Józefa Piłsudskiego. Można więc napisać – tak to traktowało kilku publicystów – że brygada pełniła rolę dzisiejszego Biura Ochrony Rządu. Pitułej był wówczas w stopniu nadkomisarza.

W niedawno wydanej książce Waldemara Piaseckiego o życiu legendarnego już Jana Karskiego „Jan Karski. Jedno życie. Kompletna opowieść”, jest wzmianka o Pitułeju. Pozwolę sobie zacytować początkowy fragment, bo wyjaśnia dlaczego stał się człowiekiem, którego obdarzono tak wielkim zaufaniem.

(…) „Jedenastka” przez parę lat dowodzona była przez nadkomisarza Włodzimierza Pitułeja, Ukraińca spod Lwowa, który robił karierę w polskiej żandarmerii wojskowej, a potem policji (…) Miał opinię, że za Piłsudskiego da się porąbać na kawałki i porąbie wszystkich, którzy przeciw niemu wystąpią. To jego psie przywiązanie było przedmiotem dowcipów jego kolegów policjantów, w tym Mariana [Kozielewskiego, brata Karskiego, komendanta stołecznej komendy Policji Państwowej – MS].”

Zatem decydowało najwyższe oddanie Piłsudskiemu i demonstrowanie tegoż. Ale przecież – warto to zauważyć – taką postawę wobec Marszałka prezentowali powszechnie legioniści. Wystarczy poczytać wspomnienia generała Felicjana Sławoja Składkowskiego. Premier sanacyjny rysuje tam własny obraz jako bezgranicznie oddanego genialnemu „Dziadkowi”. W takim towarzystwie jeszcze się wyróżniać?

Pozwolę sobie na jeszcze jedną dygresję – chodzi o nazwanie Pitułeja „Ukraińcem”. Karski zapewne użył tego określenia przez pryzmat późniejszego jego wyboru, który poruszył Bohaterskiego Kuriera. (Ciąg dalszy cytatu przedstawię później). Warto – myślę – zauważyć, że elitę wojskową (i nie tylko) II Rzeczypospolitej tworzyło wielu oficerów, których przodkowie pochodzili z niepolskich nacji, albo taką przynależność im przypisywano, co zupełnie nie zaprzeczało ich polskości. Notabene, samego Piłsudskiego nazywano „Żmudzinem”, on sam siebie określał jako „Litwin”.

Polskość, często stanowiła w tamtych czasach dowód świadomego wyboru. Pouczający jest tu kazus głośnych w dziejach Polski i Ukrainy braci Szeptyckich. Stanisław był zasłużonym generałem Wojska Polskiego, Roman zaś – arcybiskupem grekokatolickim i jedną z najważniejszych postaci ukraińskiego ruchu narodotwórczego.

Ciąg dalszy nastąpi…

Fotografia: wycinek z jednego ze zdjęć z Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Komentowanie wyłączone.