Atakują nas armie ślimaków. Te ślamazarne mięczaki mnożą się i pałaszują nasze uprawy. Wydawać by się mogło, że coś złego dzieje się na świecie, bo „przecież dawniej ich tyle nie było”. Spieszę uspokoić, nic bardziej błędnego. Nasi przodkowie też mieli z nimi problem. Tyle, że dziś jesteśmy skazani na siebie i Internet. Onegdaj same wysokie władze polityczne spieszyły z poradą jak zgładzić ślimaka. Czym prędzej dzielę się tą urzędową receptą.
Podczas przeglądania archiwaliów przemyskich natknąłem się na odpis pisma wojewody krakowskiego do starostów z 1926 r. Korespondencja trafiła też oczywiście do Starostwa Jasielskiego, które zapewne dalej rozpowszechniło metodę. Pod pismem swój autograf złożył „za wojewodę” dr Szymusik. Urzędnik ten „zwraca się celem pouczenia ludności, dotkniętej plagą ślimaków, że jedyną obroną przed niemi jest posypywanie pól przez nie nawiedzonych, sproszkowanem, nieopalonem wapnem lub potasem.”
Urzędnik proponował aby w tej nierównej wojnie posłużyć się odpowiednią taktyką obronną. Oto szczegóły:
Zdjęcie główne ze strony www.bayercropscience.pl .
Najnowsze komentarze