Pisaliśmy o kościele dominikańskim. Pora przejść do budynków służących sprawom bardziej przyziemnym: mieszkaniowym i gospodarczym. Gdzie stał klasztor i folwark? W opisie z wizytacji ze stycznia 1605 r. ówczesny przeor Edmund Czechowski napisał, że „Klasztor znajduje się w pobliżu muru i bramy miasta”. Stał więc w sąsiedztwie, ale poza obrębem murów. Tutaj najpewniej, gdzie dziś mamy zabudowania szkoły. Dzięki temu spisowi, i kolejnemu z wizytacji w 1607 r., możemy sporo dowiedzieć się na temat warunków mieszkania i utrzymania dominikanów żmigrodzkich w tamtym czasie.
Budynek klasztorny
Budynek klasztory był wówczas drewniany, pokryty gontem. Przy nim podwórze ogrodzone płotem z dylów, czyli drewnianych grubszych belek. Wchodziło się na nie przez wrota z tarcic z wrzeciądzem [metalowa sztaba do zamykania – M.S.]. Przy podwórzu był sad oddzielony ogrodzeniem „kołem i chrostem” [prawdopodobnie gałęzie suche zaplatane pomiędzy kołkami]. Obok specjalny płot odgradzał cmentarz, do którego wiodły dwie furtki.
Na ilustracji – przykład płotu z chrosta (Z Encyklopedii Zygmunta Glogera z pl.wikisource.org.)
Płot wokół cmentarza był porządnie zrobiony. Nazwano go „dylowym” z „balaskami”, krytym drewnianymi deszczułkami. Wydaje się więc, że słupy łączyły drewniane grube belki, do których przymocowane były grube sztachety. Konstrukcję od niszczenia okrywał daszek z deseczek. Do budynku z podwórza wchodziło się do niego przez westybul [sień – MS] brukowany kamieniami. Oddzielał on refektarz, od izby chorych.
Reflektarz, izba chorych i komnata
Poświęćmy kilka zdań refektarzowi, czyli największemu pomieszczeniu, które służyło do wspólnych celów, ale głównym było spożywanie posiłków. Stały w nim trzy stoły i szafa zamykana. W niej znajdowały się przyrządy obiadowe: misy, obrusy, dzbanek do polewania rąk, solniczki oraz obrusy. Salę zdobił obraz malowany na płótnie, przedstawiający Ukrzyżowanego. Był tam też dzwonek – zapewne do wzywania braci na spotkania.
Klasztor pokryty był gontami, czyli drewnianymi deseczkami łupanymi ręcznie z drewna iglastego. (Fragment zdjęcia z dominatura.pl)
Przy refektarzu mnisi mieli spiżarnię. Z wyszczególnienia znajdujących się w niej produktów dowiedzieć się możemy co-nieco na temat dominikańskiego menu. W sześciu beczkach, pięć było przykrytych pokrywami, znajdowały się różne produkty: mąka pytlowana, mąka czeladna, chmiel, śliwy, sery i sól. W spiżarni mamy też mąkę pszeniczną, masło, jagły, czyli ziarna [kasza] prosa, krupy tatarczane, mak, siemię konopne. Było tam i mięso i sadło. Jak widać zakonnicy dbali aby jadłospis mieć urozmaicony.
Z westybulu prowadziły „zamczyste” [mocne najpewniej] drzwi do komnaty i – naprzeciwko – do izby chorych. W pomieszczeniach tych wystrój był prosty. Dookoła ustawione były ławy, w komnacie jeszcze stół. Komnata miała jedno okno, a izba chorych aż trzy okna z „błonami”, czyli szybami. Obok była kuchnia z dwiema komorami i piwnica murowaną.
W kuchni, sieni, piekarni i przy studni
Kuchnia znajdowała się w bocznym skrzydle budynku. Mnisi korzystali z pieca z rusztem i kotła miedzianego, który musiał być podstawowym zbiornikiem do gotowania. Ponadto był tam kociołek miedziany, moździerzyk, 14 misek cynowych (dwie były uszkodzone), dwa półmiski, w tym jeden z rożnem. Kuchnia była wyposażona w deskę do wydawania posiłków. Przy niej znajdowały się dwie komnaty. W jednej z nich trzymano ławkę i stolik.
Dominikanie pijali wino ale piwo też musiało być popularne. Jeśli wrócimy do sieni, to oczami wizytatora dostrzegamy tam kocioł do piwa i trzy kadzie „na ognisku” i stępę [moździerz do rozbijania ziarna]. Obok były dwie komory, a w niej żarna, beczki do magazynowania i różne rzeczy gospodarskie.
Na ilustracji: Mnich zajmujący się ważeniem piwa (Ze strony quid-tegestophile.over-blog.fr)
Ojcowie mieli też własną piekarnię. Nazwa nieco umowna, bo wielofunkcyjne było jej przeznaczenie. Trzy ławy tam były i stół i … koryta „do parzenia krowom” [przygotowywania im paszy]. W piekarni wypiekano chleby ale było tam też pomieszczenie, w którym przechowywano warzywa: wizytator zastał trzy beczki kiszonej kapusty, zapasy marchwi, rzepy i pietruszki. W tyle budynku, przy drzwiach do sadu znajdowała się komórka dla owiec, w niej – wiadomo – żłóbek i drabinka na siano. Warto jeszcze wspomnieć, że mnisi dysponowali studnią kamienną w podwórzu, przy sadzie. Przy niej były: „ceber [naczynie na wodę]i wiadro kowane z żorawiem”.
Mnisie cele
Cel dla zakonników było dziewięć. Oddzielna przeora, obita płótnem, wyposażona była w łóżko i szafy z książkami. Ojciec Edmund miał przy niej oddzielną komórkę. Z ośmiu cel braci, trzy były ciemne – bez okien. Znajdował się tam też alkierzyk [pokoik osobny, może wysunięty], co ciekawe – to w nim przechowywano część słoniny. W sześciu celach znajdowały się łóżka. Mnisi dysponowali też toaletą. W styczniu 1605 r. tylko trzy pomieszczenia były ogrzewane. Dotyczyło to pokoju przeora, refektarza i izby chorych. Cele szeregowych zakonników ogrzewane nie były.
Zboża, warzywa i trzody
Folwark dominikański prowadził szeroką działalność rolniczą: uprawy i hodowle. W skład folwarku wchodziły jeszcze: stodoła, stajnia, obora i wozownia. Wszystkie te budynki pokryte były słomą, a obora w części gontem. Obora stała przy samej ulicy, przy niej znajdowały się dwie komórki: osobna dla świń, osobna dla gęsi. W oborze stało siedem krów dojnych i piec wołów (trzy robocze, dwa młode – dwuroczne), świń było starych dziewięcioro i pięć młodych. Gęsi naliczono 32 a kaczek z młodymi wszystkich – 30.
Na ilustracji orka parą wołów (Ze strony dona-rodrigue.eklablog.com).
Trochę ponad 3,5 metra (2 sążnie) od obory znajdowała się stodoła. Ta w całości była kryta słomą. Było w niej – jak to w stodole – boisko [klepisko – tam zajeżdżano wozami ze zbożem, tam zboże młócono]. Zboże odgrodzone było dwoma przegrodami. Jedna dla snopków i słomy żytniej, a druga dla owsa i jęczmienia i wymłóconej z nich słomy.
Przy stodole ulokowana była stajnia, wyłożona w części dylami. W niej żłób, drabina, no i zapasy siana. W środku zastano cztery konie i źrebaka. Obok zaś znajdowała się wozownia, a w niej m.in. wóz kuty z półkoszkiem i sanie. Tam przechowywano groch i owies. We wnętrzu wspomnianej wcześniej komórki dla owiec chowano dziewięć owiec dorosłych i pięć jagniąt.
Reasumując: sporo tego było…
Jak widać, Ojciec Edmund, miał na głowie zarządzanie sporej wielkości rolniczym przedsiębiorstwem. Nagłowić się musiał sporo przeor żmigrodzki, oj sporo, żeby o stan budynków zadbać, prace gospodarcze i rolnicze na cały rok planować, ludzi do roboty jednać, zarządzić poddanymi, a w tym całym zamieszaniu przede wszystkim rozwojowi duszpasterstwa nie uchybić… I co dzień ludzi i zwierzęta nakarmić.
Mnichów nie było dużo, pewnie liczba nie przekraczała dziesięciu, ale przecież przy klasztorze gromadzili się biedni i chorzy, którzy potrzebowali wsparcia. Ze spisu więcej wiemy o trzodzie i drobiu. Jeśliby zrachować pogłowie zwierząt, to trzeba stwierdzić, że – w miesiącu zwanym „ianuariusem” [styczeń] Anno Domini 1607 – przeor miał na co dzień ponad 100 bydlęcych pysków i drobiowych dziobów do wykarmienia.
Najnowsze komentarze