Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Nasze portale internetowe, a prawo Kopernika

Jasło jest portalowo-internetową potęgą. Przybywa stron informacyjnych, i w ich przeliczeniu na liczbę mieszkańców jesteśmy chyba mistrzami Polski. Wydaje się, że to bardzo dobrze. Z punktu widzenia konsumenta to większa konkurencja, skutkująca lepszą jakością za niższą cenę. Niestety, jak do tej pory, na tym internetowym rynku miało zastosowanie inne popularne ekonomiczne zjawisko, nazywane „prawem Kopernika”. Mówi ono o tym, że lepszy pieniądz zawsze wypierany jest z rynku przez ten gorszy.


Minimalizm?

Tu tym pieniądzem jest rzetelna informacja i ciekawa opinia. O nie, nam zainteresowanym tym co się dzieje w mieście i powiecie, przecież chodzi. Czy coś takiego się pojawia? Owszem, są komunikaty wklejane ze stron instytucji. Niestety, bardzo rzadko redaktor zadaje sobie trud aby dopytać o szczegół, w ogóle coś poddać krytyce, z pozoru małej rzeczy rozwinąć ważny społecznie temat. Mało ciekawych tekstów własnych, felieton niemal nie istnieje. Niby więc dziennikarstwo kwitnie, a niewiele do czytania.

Informacja – dezinformacja

Rozwój naszego wirtualnego dziennikarstwa wyrządza też społeczne szkody. Pojawia się bowiem takie oto zjawisko, że w tym „informowaniu”, informacja ma niewielkie znaczenie. Może być zupełnie banalna, w stylu fatalna, a nawet w treści zaprzeczać własnemu tytułowi. To rzecz drugorzędna. Ważne jest to, co się dzieje ale… pod tekstem. Tam jest dopiero źródło wiedzy o ludziach: i prosto z mostu, i po bandzie, i między wierszami…

Sytuacja korzystna dla tych co mówią: „niech gadają, byle nazwiska nie przekręcali”. A ja znam ludzi, którzy mają osiągnięcia, i niestety z działalności publicznej się wycofują. „Niech pan tylko nie daje tego do internetu – słyszę – bo znowu mi wyciągną niestworzone rzeczy. Te obelgi czytały dzieci, wnuki i sąsiedzi. Panie, co ja wtedy przeżyłem. Ja sobie tego nie życzę.”

Chamstwa forowanie

Bezsprzecznie rację bytu ma komentarz do rzeczy („ad rem”). Kiedy jednak pojawia się wypowiedź „ad personam” wydaje się „oczywistą oczywistością”, że w redakcji winno zapalić się żółte światło. Toż chyba na każdym portalu jest regulamin (o przyzwoitości, etyce nie wspominając), a w nim zapisy o tym, że treści naruszające ludzką godność są niedopuszczalne? Tymczasem są takie redakcje, które mają to za nic, dając pole do popisu wszelkiej maści internetowym trolom. Coś mi się wydaje, że to one ostatnio na tym rynku zyskiwały dowodząc prawdziwości kopernikańskiej zasady.

Na Nowy Rok

Z Nowym Rokiem powstał kolejny portal, wkrótce ma być następny. Wielka nadzieja w tym, że redaktorami będą dziennikarze, którym nie można odmówić znajomości fachu. Powinno to też wyzwolić ambicje u dzisiejszych liderów środowiska. Liczę na to, że będzie mniej „wklejek”, a zwłaszcza „trolowania” i więcej prawdziwego dziennikarstwa. I… niech nam się rodzą felietony.

Komentowanie wyłączone.