Mówi się, że więźniowie dziś mają bardzo dobre warunki. Tu i ówdzie słyszymy o ludziach którzy starają się aby wrócić za kratki skoro nadchodzi zima, bo i ciepło tam, i sucho, wikt i opierunek. Właśnie znalazłem w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” notkę świadczącą o tym, że przed wojną też dbano o ludzi przymusem trzymanych w odosobnieniu. W 1937 roku naczelnik jednego z największych zakładów karnych w województwie krakowskim – Więzienia w Jaśle, ogłosił przetarg na dostarczenie żywności.
Na zdjęciu sąd obwodowy w Jaśle w czasie wcześniejszym, na przełomie XIX i XX wieku. Fragment pocztówki ze strony kartki.umjaslo.pl.
Dziś już nie ma śladów po tym budynku. Więzienie w Jaśle, które przez lata wywoływało u niejednego złoczyńcy (ale pewnie i u boguduchawinnego człowieka) nieprzyjemny dreszcz, zostało zniszczone przez Niemców. W zasadzie, to znajdowało się przy sądzie obwodowym (okręgowym).
Ogromne gmaszysko (oddane do użytku w 1888 r.) górowało nad znaczną częścią miasta. Sąd był w części frontowej, stał tu gdzie dziś mieści się sąd i prokuratura. Z tyłu znajdowało się skrzydło „więzienne” budynku ciągnące się w kierunku dworca. Obok, od strony ul. Kościuszki był, otoczony wysokim murem obszerny spacerniak, gdzie więźniowie zażywali świeżego powietrza.
A oto wspomniane ogłoszenie naczelnika Klerykowskiego, komisarza Straży Więziennej w Jaśle (IKC z 14 grudnia 1937 r. ze strony Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej):
Nie można nic pewnego powiedzieć na podstawie tak skromnych informacji o menu więziennym, ale rzuca się w oczy, że chyba było dosyć urozmaicone. Bo przecież i bułki i pieczywo białe. Mięso też tu miało ważne miejsce. A ile serwowano słoniny? – Jak widać, zamawiano ponad tonę. Do smaku przyprawiano kminkiem holenderskim i liśćmi laurowymi. Z tego wynika, że Pan Naczelnik Klerykowski nie o samych, przysłowiowych, chlebie i wodzie utrzymywał w jasielskim więzieniu swoich podopiecznych.
Najnowsze komentarze