„Kroniki życia Kapusty Stefana sierżanta Policji Państwowej od 1895 do 1939 r.” Książkę tę przeczytałem jednym tchem. Uważam, że jest po prostu wyjątkowa. Bardzo rzadko wydawane są wspomnienia policyjne. Te nie dość, że pisane ciekawym językiem, nazwanym przez autora „Wprowadzenia” Marka Gizmajera „żywym dialektem galicyjskim z pewnymi naleciałościami żargony policyjnego”, dają jeszcze – w moim odczuciu – optymizm. Według popularnego powiedzenia, że co się w życiu dobre zrobi, to dobrem wraca do człowieka.
Marek Gizmajer, we „Wprowadzeniu” do „Kronik”, skupił się na żołnierskiej części życia Autora. Opis walk austro-węgierskiego 13 pułku piechoty, w którym służył Kapusta w czasie Wielkiej Wojny rzeczywiście przedstawia dużą wartość. Żołnierz z wioski Wołowice pod Krakowem skrupulatnie notował przeżycia wojennych dni. Opisywał kolejne akcje bojowe na froncie rosyjskim, żołnierską tułaczkę kończącą się właściwie to degrengoladą oddziału we Włoszech, a potem w górach Rumunii.
Dla mnie natomiast szczególną wartość miały kolejne lata, już w policyjnej służbie. Jeśli chodzi o wspomnienia policjantów województwa krakowskiego, to znam tylko jedną tego rodzaju pozycję – wspomnienia Franciszka Banasia, wydane przez rzeszowski IPN. Ta jest nie mniej ciekawa.
Wspomnienia Kapusty, biorąc pod uwagę stan badań nad policją województwa krakowskiego, trudno przecenić. Wyjątkową wartość dla mnie miało zagłębienie się w klimat tamtych czasów w służbie na posterunkach. Kapusta był komendantem w kilku miejscowościach, doskonale znał warunki środowiskowe i wewnętrzne relacji w korpusie policyjnym. Co istotne – dosadniej niż Banaś – nie omieszkał się do nich odnieść. Szczególnie cenne – moim zdaniem to pokazanie trudów służby: mnogość spraw, biurokracja, władz różnych wymagania, napięcia polityczne, protesty i … rzucanie kłód pod nogi przez zawistnych ludzi, niestety, również kolegów. Do tego cenne opinie o przełożonych. Do tej pory znani mi komendanci krakowscy jedynie z podpisów na dokumentach, stali się wyrazistymi postaciami wartko toczącej się akcji.
Bardzo zainteresował mnie ponadto opis września 1939 r. Stefan Kapusta poszukiwał swojego miejsca aby walczyć z Niemcami, a po długiej tułaczce trafił do niemieckiej niewoli. Był zaledwie o krok od dostania się w ręce Sowietów. Pojawiła się u mnie taka refleksja, że gdyby pozostał na Wschodzie, pewnie nie byłoby żadnych „Kronik”.
To Bóg uchronił go od zguby – i w czasie pierwszej i drugiej światowej wojny. Któż na to zasłużył tak jak on – żarliwy katolik, który nosił przy sobie szkaplerz Matki Boskiej, i nie omieszkał nigdy skorzystać -jeśli tylko nadarzyła się okazja – ze spowiedzi i komunii św. Mocno wierzył, że to Opaczność chroni go od zguby. Chociaż „Kroniki” kończą się klęską państwa, to jednak wolność pozostaje w niezłomnym, prawym człowieku.
„Kroniki życia Kapusty Stefana sierżanta Policji Państwowej od 1895 do 1939 r.” To wyjątkowy dokument tamtych czasów.
Tytuł: Kroniki życia kapusty Stefana sierżanta Policji Państwowej. Części I, II, III, od roku 1895 do 1939. Wydanie: Fronda PL sp. z o.o., Siedlce 2011, stron 207, oraz mapy i fotografie, a także spis miejscowości, w których przebywał Autor „Kronik”.
Najnowsze komentarze