Ciekawostka historyczna. W czasie czytania dokumentów przedwojennej policji natknąłem się na ciekawy raport sporządzony przez komendanta posterunku w Grabiu w 1919 r. Wachmistrz Jan Augustynów opisuje w nim swoim swoje działania na terenie Czechosłowacji. Udał się tam w przebraniu aby rozpoznać „ruchy czeskich wojsk”.
Był to czas wyjątkowy we wzajemnych relacjach Polski z sąsiadem z południa. W styczniu 1919 r., po kilku tygodniach od odzyskania niepodległości, w czasie powstania wielkopolskiego, wojny z Ukraińcami i w toku kampanii wyborczej do Sejmu Ustawodawczego, wojska czeskie najechały na Śląsk Cieszyński. Dziś wiemy, że to był ostatni atak ale w całym roku 1919 sytuacja była niepewna. Brano pod uwagę ewentualny kolejny najazd, a przewidywano, że w takim przypadku zagrożony będzie teren Pogórza, w tym powiatu jasielskiego i sąsiednich.
Posterunek w Grabiu spełniał wyjątkowo ważną rolę. Żandarmeria, która wypełniała wówczas funkcje policyjne (w grudniu 1919 r. przeorganizowana w Policję Państwową) obok zadań policyjnych zajmowała się również zwalczaniem działalności antypaństwowej. Między innymi poszukiwano szpiegów obcych państw i wrogich agitatorów. Na posterunku przygranicznym możliwości zdobywania informacji były najlepsze.
Wachmistrz Augustynów i jego podwładni wykonywali kontrolę graniczną i rozmawiali z ludźmi przybywającymi zza granicy. Komendant wysyłał też za Karpaty osoby zaufane, tzw. konfidentów, którzy zdawali mu relacje o sytuacji na Słowacji. Interesowały go głównie: relacje czesko-węgierskie, liczebność wojsk czechosłowackich i ich rozmieszczenie oraz nastroje wśród ludności przygranicznej. Z tych ustaleń pisał systematycznie raporty do władz żandarmskich w powiecie i do informacji wojskowej w Nowym Sączu.
21 września podjął działania bez precedensu. Jak pisze w raporcie, przebrał się „po łemkowsku” i osobiście udał się na wywiad na teren obcego państwa „celem dokładnego zbadania ruchów czesko-słowackich”. Przeszedł przez przejście słowackie w Polance i pokonał kilkadziesiąt kilometrów w głąb kraju (choć o tym nie wspomina zapewne dysponował środkiem transportu). Ustalił, że w Polance było tylko 20 żołnierzy z 88 pułku piechoty. Żołnierze ci wobec ludności cywilnej byli pozytywnie nastawieni nie prowadząc rekwizycji, a kontrolowali głównie Żydów. Do Rusinów karpackich (po naszej stronie Łemkami nazywanych) również odnosili się przychylnie. Co ważne – zarówno wojskowi jak i cywile – negatywnie byli nastawieni do wojny, której wybuchu się obawiali.
Tym, co mocno odróżniało sytuację w Polsce i na Słowacji to poziom życia. Władze czechosłowackie dostarczały do wiosek nadgranicznych bardzo dużo cukru, którego w Polsce brakowało. Lepiej wiodło się też mundurowym. Jak zauważył szpieg żandarmski żołnierze tamtejsi „nawet piwo fasują” z Bardejowa.
We względnym spokoju mógł Czech i Słowak żyć w 1919 r. Gdy tymczasem Polak musiał budować armię, i choć we wrześniu Ukraińcy byli pokonani to nadchodził dopiero czas wielkiej konfrontacji na Wschodzie.
Na zdjęciu wojsko czeskie na Zaolziu w 1919 r.
Najnowsze komentarze