Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

O galicyjskich żandarmach (11). „Zielone kadry” pod Tarnowcem

W czasie pierwszej wojny światowej, i bezpośrednio po niej, duże zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców Małopolski stanowiły tzw. „zielone kadry”, czyli oddziały dezerterów. W przeciekawych wspomnieniach Józefa Fabera z Potakówki k. Tarnowca, opublikowanych w głośnych niegdyś „Pamiętnikach chłopów” (wydanych jeszcze przed wojną) znalazłem informację o istnieniu „zielonych kadr” w powiecie jasielskim. Sam autor wspomnień należał do jednego z takich oddziałów.

Przyznaje on, że nie należał do żołnierzy nazbyt oddanych Najjaśniejszemu Panu Franciszkowi Józefowi. (Inaczej niż w Wojsku Polskim, w którym w latach 1919-1922 walczył z Ukraińcami i bolszewikami.) Powołany do służby w 1917 r., brał udział w walkach na kilku frontach jednak udawało mu się ewakuować do szpitala. Po roku, we Włoszech, został rzeczywiście ranny po tym jak w pobliżu wybuchł granat. Trafił więc do szpitala w Pradze, gdzie po rehabilitacji otrzymał 14-dniowy urlop. Wrócił do Potakówki i już nie zamierzał iść na wojnę.

Uzbierało się nas takich we wsi ze czternastu. – Pisze pamiętnikarz. Mieliśmy karabiny, więc my się żandarmów nie bali, zresztą i ci nie mieli ochoty z całą kupą się zadzierać. Zaczęliśmy tworzyć z okolicznemi wsiami tak zwany kader zielony, było nas 35, w tem jeden fenrich [właściwie Fähnrich – stopień wojskowy odpowiadający prawdopodobnie podchorążemu], mieliśmy już i karabin maszynowy. Gdyby my byli w kupie to z pewnością do końca Austrji siedzielibyśmy w domu, ale że nam dość nic nie mówiono, myśleliśmy, że to tak i dalej będzie, aż tu jednej nocy żandarmi z kompanią wojska zrobili obławę i kilkunastu dezerterów złapali na spaniu, a i mnie między niemi.

Na zdjęciu Józef Faber (1894-1974), autor wspomnień, jeden z najbardziej znaczących w powiecie działaczy społecznych powiatu jasielskiego w okresie międzywojennym i latach późniejszych. Wieloletni wójt gminy zbiorczej w Tarnowcu.

Wiele szczęścia miał nasz pamiętnikarz. Były to już ostatnie miesiące istnienia imperium Habsburgów.  Sąd wojenny skazał go na 5 lat więzienia ale odroczył wykonanie kary na okres powojenny. Tymczasem skazanego wysłał ponownie na front „telijański”, gdzie wkrótce doszło do buntu wojska, a zaraz potem do zakończenia wojny.

Opowieść Fabera dowodzi wielkiego problemu dezercji w przededniu odzyskania niepodległości, ale też wciąż skutecznego działania C.K. Żandarmerii. Cóż była to jednak – tak przynajmniej chciały władze – elitarna formacja armii. Nie dziwi więc, że żandarmów-Polaków jesienią 1918 r. czym prędzej powoływano do służb porządkowych nowego państwa.

Na zdjęciu głównym pocztówka prezentująca mundury żandarmów austriackich w czasie Wielkiej Wojny.

Komentowanie wyłączone.