Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Franciszek Żołądź. Los żołnierza granatowej armii (1/2)

F. Zoladz1Starsi mieszkańcy Dębowca pamiętają go jeszcze. Niepozorny starszy człowiek, zajmował się prowadzeniem biblioteki w Dębowcu. Zapewne ci, którym wypożyczał książki, nie zdawali sobie sprawy z tego, że człowiek ten przeżył tak wiele, że jego losy „same w sobie” mogły stanowić kanwę ciekawej opowieści. Franciszek Żołądź był żołnierzem, żandarmem i policjantem, nawet komendantem kilku posterunków w naszej okolicy.Pełnił służbę w granatowym uniformie przed i w czasie wojny.W czasie okupacji hitlerowskiej  współpracował z kontrwywiadem Armii Krajowej. Po wejściu Sowietów aresztowany, był jednym z nielicznych, którym udało się uciec z konwoju na Wschód. Niezwykły życiorys – i paradoksalnie – w tym tak podobny do innych opowiadających o „żołnierzach granatowej armii”.

Młodość

Franciszek Żołądź urodził się 2 października 1897 r. w Bobrownikach Wielkich w powiecie tarnowskim. Jego rodzice, Marcin i Maria z Kiełbów, trudnili się pracą na 10 morgowym (ok. 5 ha) gospodarstwie. Franciszek urodził się jako drugi w rodzinie, a miał pięcioro rodzeństwa, jednego starszego i dwóch młodszych braci oraz dwie siostry.

Kiedy spojrzeć w świadectwa jego nauki szkolnej a potem policyjnej, oceny tam zawarte przekonują, że był człowiekiem zdolnym i pracowitym. Edukację rozpoczął od szkoły ludowej w Iłkowicach w 1904 roku. Na świadectwie po ostatnim, czwartym, roku szkolnym 1909/1910 tak oceniono młodego absolwenta: „zachowanie się chwalebne, pilność wytrwała, porządek wzorowy, postęp ogólny bardzo dobry.”

Młody Franciszek pomagał rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa, a skore przejawiał pewne talenty rodzice skierowali go na naukę zawodu. Wybrano krawiectwo i przez 1,5 roku przyszły komendant policji, praktykował w tym zawodzie.

Na wojnie

Tymczasem wybuchła wojna światowa. Minął rok walk na froncie, kiedy Franciszek Żołądź osiągnął wiek 18 lat. Kilka dni potem, bo 15 października 1915 r., został wcielony do służby w armii Najjaśniejszego Pana cesarza Franciszka Józefa I. Trafił do 32 pułku Obrony Krajowej tzw. Landwery, którego siedzibą był Nowy Sącz. Pułk ten do września uczestniczył w walkach frontowych na Wołyniu. Od 4 czerwca 1916 r. nastąpiła ofensywa Brusiłowa. Wojska rosyjskie przełamały front docierając we wrześniu do łuku Karpat. Po drodze, około 20 sierpnia, pod Beresteczkiem na Wołyniu. Franciszek Żołądź zostaje ranny i dzieli los 400 tysięcy żołnierzy, którzy w wyniku tej operacji wojak carskich dostali się do rosyjskiej niewoli. Od ran otrzymanych pod Beresteczkiem na zawsze pozostały mu szramy na głowie i ramieniu.

ns

Siedziba32 pułku landwerów w Nowym Sączu (foto z wikipedia.org).

Po wybuchu rewolucji bolszewickiej młody żołnierz wraca do kraju, by znów wstąpić do armii. W swym życiorysie i dokumentach podawał, że od sierpnia 1918 r. do 31 października 1918 r. był strzelcem konnym w 4 pułku strzelców konnych,. Z chwilą zakończenia wojny  pełnił w armii austriackiej funkcję dowódcy plutonu, w stopniu kaprala.

Jako żandarm

Kiedy nastała niepodległość, sprawą pilną stało się powołanie służby policyjnej. Polska Komisja Likwidacyjna, która w imieniu Państwa Polskiego przejęła władzę w Małopolsce, już na początku listopada 1918 r. powołała w tym celu Straż Bezpieczeństwa, przekształconą po miesiącu w Żandarmerię. Z tą formacją 21-letni wówczas Franciszek postanowił związać swoją przyszłość. Wstąpił do niej 8 stycznia, a służbę rozpoczął na posterunku w Iłkowicach, by po kilku tygodniach zostać przewiezionym do Rzędzina. Każdy nowy funkcjonariusz był kierowany na dwumiesięczny kurs prowizorycznych żandarmów do Krakowa. W kursie tym uczestniczył od 5 maja do 1 lipca. Po jego ukończeniu, już jako pełnoprawny żandarm – z uznanym z wojska stopniem kaprala – dostał swój stały przydział.

Posterunkowy w Dębowcu

Dzisiaj nie wiemy czy on sam miał jakiś wpływ na tę decyzję, faktem jest, że dowódca Generalnego Okręgu wyznaczył jako miejsce jego służby posterunek w Dębowcu, wchodzący w skład Powiatowego Dowództwa Żandarmerii w Jaśle. Ta decyzja wpłynęła na dalsze losy Żołędzia. Z Dębowcem miał być odtąd związany do swoich ostatnich dni.

Żandarmeria Krajowa skończyła swoją działalność z końcem listopada 1919 r. Od 1 grudnia powiatowe dowództwa żandarmerii w byłej Galicji przeorganizowano w powiatowe komendy Policji Państwowej. W Jasielskiem automatycznie wszyscy żandarmi zostali odtąd policjantami. Wśród nich był Franciszek Żołądź.

F. Zoladz2

Odpis z rozkazu z 1919 r. dot. wcielenia F. Żołędzia do Policji Państwowej.

Sposób na ożenek

Preferencje do służby w Policji, a wcześniej w żandarmerii mieli kawalerowie. To sprzyjało  dyspozycyjności i dawało niskie koszty utrzymania formacji. Ożenić się policjantowi nie było łatwo. Zgodę musieli wydać przełożeni funkcjonariusza, a zawarcie związku nie mogło pogorszyć sytuacji życiowej młodych małżonków. Tymczasem Franciszek w Dębowcu poznał Zofię Owczarską, z którą postanowił związać swoje dalsze życia. Spodziewał się, że władze policyjne – skrępowane w takich sytuacjach specjalnymi instrukcjami – nie wyrażą zgody na zawarcie małżeńskiego związku.

Młody funkcjonariusz w tej trudnej sytuacji podjął decyzję radykalną – zdecydował wystąpić z Policji. 1 kwietnia 1922 r. złożył raport o zwolnienie z ostatnim dniem miesiąca. Prośbę umotywował chęcią zakończenia nauki fachu krawieckiego, naukę przerwała bowiem wojna i  powołanie do wojska. Zgodę uzyskał. Trzy i pół miesiąca później Zofia i Franciszek powiedzieli sobie sakramentalne „tak”, a ich związek pobłogosławił proboszcz dębowiecki ksiądz Zygmunt Męski.

Powrót do granatowej armii

Franciszek Żołądź przyłożył się do nauki rzemiosła i 10 stycznia 1923 r. złożył egzamin na majstra krawieckiego. Z tym zawodem nie wiązał jednak przyszłości, bo już po miesiącu wniósł prośbę do władz Policji Państwowej o przyjęcie do służby informując o zdaniu egzaminu i zawarciu związku małżeńskiego. Przy tym zapewnił przełożonych, że jego druga połowa „posiada wszelkie wymogi na żonę Funkcjonariusza Policji Państwowej”. Nie minął rok od zwolnienia, kiedy  bohater tej opowieści w granatowym mundurze ponownie ruszył w policyjny patrol. Do końca roku pełnił służbę w posterunku w Szebniach, by od nowego – 1924 roku – powrócić do Dębowca.

F. Zoladz - przysiega

Przysięgę w związku z ponownym wstąpieniem do Policji Państwowej Franciszek Żołądź złożył na ręce Ludwika Drożańskiego, komendanta powiatowego PP w Jaśle, późniejszego komendanta m.in. w Tarnowie i Krakowie. Zamordowanego przez gestapo w czasie okupacji w 1943 r. za działalność konspiracyjną.

Awanse

Był dobrym policjantem. Kierownictwo jasielskiej komendy dostrzegło potencjał Franciszka Żołędzia. Dlatego też kolejne lata były czasem awansów. Już w styczniu 1924 r. wysłany został na kurs gospodarczy w Krakowie, który ukończył oczywiście z wynikiem bardzo dobrym. Wkrótce potem został przeniesiony do posterunku w Jaśle. 1 stycznia 1925 r. został awansowany na dawny stopień starszego posterunkowego. A już w lecie tego roku uczestniczył w kursie przodowników, jako przewidywany na stanowisko komendanta posterunku. Stanowisko to otrzymał w 1928 r. – z dniem 16 kwietnia tego roku powierzono mu prowadzenie agend posterunku w Szebniach (15 czerwca otrzymał komendancką nominację). W ślad za tym 1 stycznia 1929 r. zostaje mianowany przodownikiem. A od następnego dnia obejmuje komendanturę najważniejszej jednostki w powiecie – Posterunku Policji Państwowej w Jaśle. Tam też przeprowadza się z rodziną.

F. Zoladz - medal

Zaświadczenie o nadaniu Medalu Pamiątkowego za Wojnę 1918-1921.

Franciszek Żołądź za swoje dokonania w okresie Drugiej Rzeczypospolitej był kilkakrotnie odznaczany. 17 kwietnia 1929 r. komendant wojewódzki Pilch przyznał mu prawo do Medalu Dziesięciolecia Odzyskanej, a rozkazem Dowództwa Okręgu Korpusu Nr V w Krakowie z 19 listopada 1929 r. nadany został mu Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918-1921. 19 marca 1936 r. Prezes Rady Ministrów nadaje mu brązowy krzyż zasługi na polu akcji ratowniczej w czasie powodzi. 9 czerwca 1938 r. Komendant woj. insp. Grabowski nadał mu brązowy medal za długoletnią służbę.

cdn…

7 komentarzy Franciszek Żołądź. Los żołnierza granatowej armii (1/2)

  • Magdalena Katra

    To był starszy brat mojego dziadka (Adama). Jak miło przeczytać w internecie coś na temat swoich przodków;) Bardzo dziękuję za ten artykuł, cała rodzina się ucieszy jak go zobaczy.

  • mariusz

    Dziękuje za opinię. Pracuję and drugą częścią. Do publikacji zmotywowało mnie przeczytanie wzruszających wprost wspomnień komendanta Policji Polskiej z Krosna, z czasów II wojny – majora Kazimierza Mięsowicza, który pochodził z Korczyny. Tam właśnie, na posterunku służbę pełnił jego podwładny ś.p. Franciszek Żołądź.Pozdrawiam Rodzinę Żołędziów.

  • To był mój pradziadek. Naprawdę miło jest przeczytać tyle wspomnień na temat swojego przodka. Łza wzruszenia kręci się w oku, tym bardziej, że dziadka pamiętam jako już sędziwego staruszka. Dziękuję autorowi i również serdecznie Pozdrawiam. Agata Augustyn z d. Żołądź

  • Magdalena Żołądź

    Bardzo miła niespodzianka zobaczyć nazwisko pradziadka i taki fajny artykuł o nim!! Dziękuję i czekamy z rodziną na ciąg dalszy!

  • Mariusz Weinert

    To mój dziadek. Ojciec mojej mamy ś.p. Teresy Żołądź. Większość tych informacji nie była mi znana. Wiedziałem tylko, że dziadek był kiedyś policjantem. Moja mama pomagała w prowadzeniu biblioteki w Dębowcu. Czekam na ciąg dalszy tej historii. Pozdrawiam autora artykułu i wszystkich Żołędziów.

  • Regina Prokop

    To byl brat mojego taty Adama. Kochalam wujka Frania bardzo I uwielbialam jego wizyty w moim domu rodzinnym .Czlowiek bardzo inteligentny wspaniale poczucie humoru I duze serce.Ciesze sie ze przeczytalam ten artykul I dziekuje autorowi za tyle cieplygh wspomnien