Kolega zapytał mnie, czy wiem, że na jasielskim Starym Cmentarzu znajduje się zupełnie zaniedbany grób milicjantów. Skąd o tym mogłem wiedzieć? Zainteresowało mnie to jednak, więc według wskazówek, choć z pewnym trudem, trafiłem w to miejsce. Między grobami jest obelisk nietypowy, mocno zaniedbany, nie ma tu krzyża. Skąd jednak miał tam być skoro być może wzniesiono go w mrocznych czasach stalinizmu i ku czci strażników ancien reżimu?
Obelisk poświęcony jest pamięci trzech milicjantów, których życie najpewniej skrócono w sposób gwałtowny. Zginęli w styczniu 1951 r. Dwaj w tym samym dniu, trzeci rozstał się z życiem dwa dni później. Byli to młodzi ludzie 25-26 letni. Ich nazwiska widnieją na trzech tablicach, w towarzystwie smutnego, bo wśród ciemnych zacieków, orła bez korony.
Kiedy tak stanąłem nad tym grobem przeszukując w pamięci, czy kiedykolwiek natknąłem się na jakąkolwiek wzmiankę o zabiciu milicjantów w Jaśle, poczułem czyjś wzrok. Nieopodal stał człowiek w godnym wieku. Pewnie z rodziny? – zapytał tonem jakby tylko chciał upewnić się w to, do czego jest przekonany. Od razu zapytałem, czy nie wie w jakich okolicznościach zginęli ci ludzie. Powiedział niechętnie, acz zdecydowanie, że „słusznie im się śmierć należała”, i że zostali zabici nie w Jaśle ale „gdzieś na wiosce”.
Przyszło mi do głowy, że być może z ręki Józefa Cieśli, otoczonego dziś legendą „Topora” – żołnierza wyklętego Batalionów Chłopskich, który po wojnie zabił kilku funkcjonariuszy. Złapany został dopiero w 1956 r. i skazany na śmierć. (Chociaż karę zamieniono na 15 lat więzienia, zginął w niejasnych okolicznościach w zakładzie karnym). Jednak w artykułach prasowych publikowanych w czasie jego procesu w „Nowinach” nie znalazłem takiego zarzutu. A przecież szczegółowo opisywano kolejne „akcje terrorystyczne bandyty z mikołajczykowego nadania”.
Nie tu więc szukałem co trzeba. Ale odkrycie zagadki nie będzie trudne. Na pewno w wielu miejscach opisywano śmierć tych funkcjonariuszy, do dziś żyją świadkowie.
Obejrzałem upamiętnienie. Jak na lata 50. było dosyć okazałe. Nie wiem kim byli i jak zginęli trzej milicjanci. Nasuwa się jednak refleksja, że nie dość, że ponieśli śmierć jako stróże totalitarnego porządku, to jeszcze potraktowano ich przedmiotowo, po śmierci stawiając jako komunistyczny symbol i odmawiając prawa do chrześcijańskiego pochówku.
Witam, czy poznał Pan historię śmierci milicjantów?
Niestety, nie poznałem…jeszcze. Ciekawe, że na tablicy „utrwalaczy” figuruje tylko jeden z nich…W książce wydanej jeszcze w głębokim PRL, poświęconej upamiętnieniom w woj. rzeszowskim nie było szczegółowego opisu. Pytałem kilka osób ze środowiska MO – bez konkretnego rezultatu. Przejrzałem trochę prasy z tamtych lat – też nic. Na pewno w dokumentacji IPN jest rozwiązanie tej zagadki ale to na przyszłość. A może Pan – skoro pyta – już coś wie?
Nie, widziałem zdjęcie grobowca na wystawie z okazji 225-lecia powstania Starego Cmentarza i zaciekawiła mnie ta sprawa, zwłaszcza, że nikt o niej nic nie wiedział
Tak na szybko znalazłem pewną informację o Stefanie Trzcińskim
http://debica24.eu/a/dwaj-przyjaciele-wykleci
(rozdział „Strzelanina w Głobikówce”), tylko, że nie zgadza się data śmierci…na tablicy widnieje 3.01.1951 (jeżeli dobrze odczytałem), a w tekście 30.01.1951 (lub później)