Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Gapiąc się na cesarza straciła spódnicę

haft krakowskiA to ci ciekawostka kryminalna z dawnego Jasła! Chyba najbardziej bezczelna kradzież jaka wydarzyła się w naszym mieście? Znalazłem ją we wspomnieniach Hugona Steinhausa, którego imieniem nazwano niedawno główne rondo w Jaśle. Ten wybitny matematyk wspomina, że podczas wizyty cesarza Franciszka Józefa w Jaśle doszło do kradzieży, niemal na oczach cesarskiego orszaku. Złodzieje ukradli spódnicę (!), którą zdjęli z jednej z kobiet przybyłych aby zobaczyć Najjaśniejszego Pana.

Cesarz przybył do Jasła we wrześniu 1900 r. w związku z manewrami, które miały miejsce w okolicach Tarnowca (Steinhaus miał wtedy 13 lat). Uroczyste powitanie odbyło się 11. dnia tego miesiąca. Ludność – wiadomo – wystroiła się w najlepsze stroje jakimi dysponowała i w wielkiej liczbie stawiła się aby podziwiać majestat cesarski. Tłok musiał być okrutny. Taka sytuacja to raj dla złodziei, zwłaszcza kieszonkowców. Ale żeby ukraść spódnicę? Niebywałe. Warto jednak podkreślić, że „odświętna” odzież miała wówczas dużo większą wartość niż dziś. Taka spódnica, haftowana, to mogły być długie lata oszczędzania.

Steinhaus pisze o tym tak lekko: „Przed Radą powiatową stały delegacje Sejmu i szlachty, duchowieństwa, włościanie w krakowskich strojach, straż obywatelska, żandarmeria w galowych mundurach, tłumy publiczności, policji mundurowej i tajnej. Nie brakło namiestnika i marszałka… Gdy już miał nadjechać cesarz i jako forpoczta zbliżał się kocz starosty, którym jechał hrabia Michałowski stojąc, z obnażoną piękną siwą głową zwróconą ku monarszemu pojazdowi, rozległ się koło mnie wrzask… To złodzieje ściągnęli dziewczynie wiejskiej spódnicę w tłoku, w obliczu najwyższych władz c.k. Monarchii, o sto łokci od Najjaśniejszego Pana i zgromadzonej reprezentacji Galicji i Lodomerii. Nie znaleziono ich.”

Skoro autor „Wspomnień i zapisków” zainteresował się efektem działania śledczych, incydent musiał być szeroko komentowany przez mieszkańców miasta. Nie dziwi – bo sytuacja mimo ludzkiej krzywdy – czyż nie budzi uśmiechu?

Ilustracja – kartka pocztowa wydana z okazji manewrów cesarskich. Z lewej u dołu przed budynkiem Rady Powiatowej na ul. Kościuszki cesarz odbiera meldunek. Niestety pominięto tu tak ważny szczegół jakim była publiczność. Jakby chciano nie pamiętać o incydencie z kiecką…

Na zdjęciu głównym motyw z gorsetu stroju krakowskiego ze strony: http://www.beskidartdeco.pl

Komentowanie wyłączone.