Pożegnaliśmy Tatę. Jestem bardzo wdzięczny tym, którzy w tym trudnym dla nas czasie, byli z nami. Bronisław Skiba (ur. 1932) przez całe dojrzałe życie był bardzo aktywny, uczestniczył chyba we wszystkich najważniejszych przedsięwzięciach wsi. Pozostały po nim wspomnienia, które dyktował mi przez kilka lat. To wiele opowieści o własnych przeżyciach, ale też zasłyszanych od starszych i znajomych. Postanowiłem przybliżyć fragment na temat obyczajów pogrzebowych w Kątach, w czasach jego młodości.
Na fotografii Stanisława i Bronisław, prawdopodobnie w latach 60. XX w., kiedy to jeszcze pogrzeby w Kątach odbywały się w podobny sposób jak opisany poniżej.
Pogrzeby
Pogrzeby też sporo różniły się od obecnych. Kiedy ktoś umarł, kładziono go na deskach. Stawiano dwa stoły w poprzek, łączące je deski – na nich wzdłuż. Zmarły musiał leżeć do czasu aż stolarz zrobił trumnę. Nawet kilka dni, jeśli zmarł np. w sobotę, a w niedzielę stolarz nie mógł robić. Trumny robiono proste, z miękkiego drewna, najczęściej z jodły, żeby szybko można było je wyheblować i pomalować.
Przy wynoszeniu zmarłego, obyczaj nakazywał trzykrotnie stuknąć trumną o próg domu wypowiadając trzy razy „zostańcie z Bogiem”. Następnie proszono mieszkańca wsi, który miał dobrą wymowę o wystąpienie. Na Dole [Część wsi, od Nowego Żmigrodu pod szkołę – przyp – MS] najczęściej występował Warian, imienia teraz nie pamiętam. Kiedy trumnę położono już na wóz, w imieniu zmarłego, żegnał wszystkich i prosił o przebaczenie. W zależności od sytuacji Warian układał przemowę na swoją modę. Na przykład, jeśli zostawały sieroty, to w imieniu zmarłego obiecywał im, że będzie się nimi opiekował będąc w niebie. Żegnał domowników, sąsiadów, wszystkich obecnych na uroczystości. Żegnał też i wieś i góry, a nawet i zwierzęta, którymi za życia się zajmował. Te przemówienia Wariana były bardzo dobre, wzruszające, trafiały do ludzi, tak, że często płakali.
Kiedy Warian zmarł, to kilka razy słuchałem wystąpień pogrzebowych Adama Źrebca (Kuźnika) i innych. Ten obyczaj zanikł kiedy pomarli starsi, którzy potrafili tak przemawiać. Młodsi już nie występowali, może dlatego,że ich nie proszono, a może nie mieli takich umiejętności.
Ksiądz nie przychodził do domu. Cały orszak szedł do Żmigrodu śpiewając pieśni religijne, odmawiając różaniec. Orszak przystawał w Żmigrodzie przy kapliczce. Wtedy czterech ludzi wysyłano po chorągwie, a jednego na dzwonnicę żeby dzwonił, i żeby zawiadomili księdza, że kondukt pogrzebowy stoi koło Kopyty. Ksiądz wychodził z organistą i kościelnym, który niósł krzyż. Ksiądz pokropił trumnę, zmówił modlitwę i orszak poprowadził do kościoła. (…)
Najnowsze komentarze