Dziś już nieśmiało pobrzmiewa echo tamtych wydarzeń. Kilkadziesiąt lat temu były one jednak mocno przeżywane przez mieszkańców Ziemi Jasielskiej. W pobliskiej Lubli, podczas pochodu w Święto Ludowe, policjant zastrzelił uczestnika manifestacji. Był to efekt narastającego antagonizmu pomiędzy rządami sanacji a ruchem ludowym. Zarazem przyczynek do dalszych wydarzeń, które w różnych miejscach kraju przybierały tragiczny obrót. Ich kulminacją był Wielki Strajk Chłopski w 1937 r. W Jasielskiem, w tym czasie, przywódcą Stronnictwa Ludowego był poseł Jan Madejczyk, jego politycznym oponentem – starosta Juliusz Marossanyi. Zapraszam do przeczytania kolejnej części opowieści o latach 30. ubiegłego stulecia i relacjach pomiędzy tymi osobami.
Stronnictwo Ludowe pod presją sanacji
Jan Madejczyk prowadził zdecydowane działania opozycyjne w powiecie jasielskim. Sanatorzy, aby mu zaszkodzić, postanowili uderzyć bezpośrednio w jego wsi. Na kierownika szkoły we Wróblowej powołali niejakiego Rakoczego, który przystąpił do agitacji przeciw posłowi, próbując pozyskać chłopów dla sanacji. Ten sposób nie przyniósł jednak efektu. Chłopi nie zaufali nauczycielowi, który poza własną rodziną nie potrafił nikogo przekonać.
Rok 1931 był przełomowym dla ruchu ludowego. Nastąpiło zjednoczenie stronnictw chłopskich w jedno Stronnictwo Ludowe. Jedną z głównych zaangażowanych w ten proces był poseł Ziemi Jasielskiej. W tym roku ustanowiono też dzień Zielonych Świątek jako dzień Święta Ludowego. W roku następnym po raz pierwszy hucznie obchodzono je w powiecie jasielskim. Uroczystości zorganizowano w Tarnowcu i w Nowym Żmigrodzie.
Tragedia w Lubli
Wreszcie w roku następnym doszło do wydarzeń, które wstrząsnęły opinią publiczną nie tylko w naszej okolicy ale w całym kraju. W niedalekiej od Jasła Lubli, przynależącej wówczas do powiatu krośnieńskiego, policjant zastrzelił uczestnika demonstracji ludowej 15 maja. W tym dniu Koło SL w tej wsi chciało zorganizować obchód. Władze powiatowe krośnieńskie próbowały utrudnić uzyskanie pozwolenia, wreszcie zakazały zgromadzenia. Pomimo to mieszkalny Lubli wyszli z pochodem niosąc zielony sztandar. Wysłani na miejsce policjanci próbowali bezskutecznie odebrać go świętującym. W drodze do kościoła pochód został zatrzymany. Z gromady wstąpił Franciszek Czernicki, który być może nie zdawał sobie sprawy z sytuacji i wbrew zakazowi zrobił kilka kroków na przód. Policjant zareagował najgorzej jak mógł – strzelając do niego. Postrzał okazał się śmiertelny.
Madejczyk świadkiem tragicznych wydarzeń w Łapanowie
Śmierć Czernickiego spotkała się z dużym oddźwiękiem społecznym. Sytuacja pomiędzy rządzącymi a opozycją stała się jeszcze bardziej napięta. W czerwcu 1932 r. doszło do kolejnych tragedii. W Łapanowie koło Tarnowa, podczas manifestacji chłopskiej, policja cofając się pod naporem tłumu otworzyła ogień zabijając siedmiu chłopów a kilkudziesięciu raniąc. Jan Madejczyk był jednym z gości zaproszonych na manifestację, brał udział w bezpośrednich działaniach na miejscu, na rzecz uspokojenia sytuacji. W sprawie tej interpelował potem w Sejmie kończąc słowami skierowanymi do rządzących „krew chłopska, niewinnie przelana, spadnie na wasze głowy”. Wkrótce za działalność opozycyjną został wezwany do sądu w Ropczycach. Tym razem zarzucono mu stwierdzenie, że rząd przeprowadził wybory w 1928 i 1930 r. „terrorem, fałszem i przekupstwem”. Za to został skazany na karę 14 dni aresztu z zawieszeniem na 3 lata.
Kolejne miesiące to aktywna działalność ludowego posła oraz monitoring tej działalności poprzez starostę. Polegał on na uczestniczeniu przedstawiciela starostwa lub policjanta na wiecach i zebraniach. Taktyka działalności opozycyjnego stronnictwa opierał się jednak również na spotkaniach poufnych, w których brało udział po kilka osób. Starosta nazywał je domokrążnymi.
Retoryka Madejczyka według starosty
Retoryka posła była ostra. W sprawozdaniu za sierpień 1932 r. Marossanyi tak ją charakteryzuje. „Przemówienie posła Madejczyka na tym zgromadzeniu [w Bieździadce] jak również na zgromadzeniach w poprzednich miesiącach szło w kierunku bezwzględnej krytyki działalności Rządu oraz organizacji prorządowych przypisując tej działalności panujący kryzys gospodarczy, katastrofalne położenie rolników, przemysłu i handlu, niemożność uzyskania pożyczki zagranicznej, bezrobocie itd.
Treść przemówień (bardzo oględnie wypowiadanych) – ma zawsze za zadanie wrogie nastawienie ludności wiejskiej do wszystkiego co jest inicjatywą Rządu i ugrupowań Rząd popierających, do wywołania nieufności społeczeństwa do regime’u przez rzucanie haseł domagających się zmiany systemu, rozwiązania Sejmu, rozpisania nowych wyborów.”
Starosta przyznawał jednak, że przemówienia nie prowadzą do radykalizmu. „Ze stanowiska bezpieczeństwa publicznego akcja tak zgromadzeniowa, jak i agitacyjna tego stronnictwa w tut. powiecie odbywa się jednak z pewnym umiarem, nie wywołując ostrzejszych wystąpień i zadrażnień.”
W następnej części przejdziemy do wydarzeń w naszym powiecie, a zaczniemy od odpustu w Dębowcu w 1934 r., podczas którego – wbrew władzy powiatowej – odbył się wielotysięczny wiec Stronnictwa Ludowego. Przejścia przez mosty miała zablokować Policja Państwowa.
Na zdjęciu pomnik w Lubli upamiętniający tragiczne wydarzenie roku 1932. Znajduje się po prawej stronie drogi z Jasła do Rzeszowa, zaraz za zjazdem ze wzgórz warzyckich, przed stadionem. Foto ze strony Parafii w Lubli.
Wielkie podziękowania za prowadzenie tej strony, na którą
„weszłam” szukając informacji o staroście Jasielskim Marossanyi, który podpisał Dyplom za ofiarną pomoc w powodzi w roku 1934.Interesuję się historią naszego miasta Jasła i okolic, szczególnie przedwojenną.Widzę ile jest jeszcze artykułów do przeczytania, wspaniale.Gratulację!
Jeśli Pani coś znajdzie na temat starosty – chętnie sam na ten temat poczytam. Ten cykl o Madejczyku i Marossanyi’m jeszcze będzie kontynuowany, ale kiedy do tego wrócę nie wiem. Mam jeszcze garść ciekawych informacji. Pozdrawiam