„Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi” – powiedzenie oklepane ale jakże prawdziwe. A ten, kto robi ważne rzeczy? Tegoż pomyłka wyjątkowo drogo kosztuje. Służba Policji to zajmowanie się sprawami najpoważniejszego gatunku. Przecież policjant ingeruje w wolność, stosuje przymus, co dzień takich interwencji jest wiele. Nie daj Boże aby jednak wykroczył w tym co robi poza granice prawa. Choćby chciał dobrze a się pomylił, skutki mogą być straszne. Tymczasem pomyłka – oby było ich jak najmniej – jest przykrą, acz nieodłączną towarzyszką policyjnej roboty. W moich poszukiwaniach dotyczących Policji w powiecie jasielskim natrafiłem na sprawę wyjątkowej rangi, z 1920 roku. Podczas policyjnej obławy, kula wystrzelona w stronę bandytów zabiła niewinnego młodego człowieka.
Był to czas wyjątkowych zagrożeń. Trwała walka o ostateczne granice kraju, a jednocześnie druga – wewnętrzna, którą prowadziła Policja Państwowa. Policjanci zwalczali uzbrojone bandy, które niepokoiły ludność, żyjąc na koszt oczekującego upragnionego spokoju społeczeństwa.
Najgroźniejszą na terenie jasielskiego była banda Kolbusza. Zbir ten grasował w towarzystwie dwóch kompanów: Sołtysa i Płaziaka. Działał na rozległym terenie Pogórza porośniętym gęstymi lasami w powiatach: jasielskim, pilzneńskim, strzyżowskim i krośnieńskim. Banda miała na swoim koncie wiele napadów, i m.in. zabójstwa dwóch policjantów.
Policja traktowała sprawę likwidacji tej bandy jako priorytetową, robiła liczne obławy, często depcząc Kolbuszowi po piętach. W czasie jednej z nich, w Lublicy koło Kołaczyc, funkcjonariusze dopadli zbirów. Banda została osaczona w domu Jana i Wiktorii Skoczów. Podczas wymiany ognia z bandytami dom stanął w ogniu. Najstarszy syn Skoczów chciał ratować krowę z płonącej stajni. Wyskoczył więc z ukrycia i wtedy trafiła go kula, która zdaniem rodziny wystrzelona została z policyjnego karabinu.
W sprawie tej interpelował jeszcze dwa lata później poseł Ziemi Jasielskiej Stanisław Szymański. Oto fragment wystąpienia do Rządu RP, z własną interpretacją sytuacji:
Nie odnalazłem jak dotąd informacji co do rozstrzygnięcia sprawy o zadośćuczynienie. Natomiast co do likwidacji bandy, to sprawa zakończyła się sukcesem Policji. Policjanci jasielscy osaczyli bandytów w Sieklówce w lipcu tego samego roku. Kolbusz i jeden z jego kompanów (drugi już wcześniej został zastrzelony) podpalili dom, jak wspomnieli policjanci – aby uciec w kłębach dymu, jak raz im się udało (zapewne chodziło o wydarzenia w Lublicy). Tym razem ich plan się nie powiódł, nie zdołali ujść Policji. Jeśli jesteś zainteresowany szczegółami tej sprawy przeczytaj tekst na moim blogu pt. „Schwycić zabójców żandarma. Z raportówki jasielskiego komendanta”.
Sprawa Skoczów z Lublicy bulwersowała, to oczywiste. Zginął młody człowiek, a rodzina została bez dachu nad głową i bez dobytku. Podejrzanymi zaś byli policjanci. Podejrzanymi, bo któryś z nich się pomylił. A przecież chcieli dopaść bandytów aby ci nie skrzywdzili już nikogo…Ironia losu?
W takich sytuacjach opinia społeczna krzyczy: „winna jest policja!” I rzeczywiście jeśli popełnia błąd musi ponieść i ponosi konsekwencje. Szkoda tylko, że na tym się w debatach i interpelacjach poprzestaje. A mnie brakuje szerszej refleksji. „Po mojemu”, to warto zauważyć w tym winę zbira, który w tej sytuacji na drugim planie ma uciechę z porażki tych, którzy go ścigają. Przecież gdyby nie jego zbrodnie, nie byłoby potrzeby używania broni.
Najnowsze komentarze