Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Smutny los policyjnej rodziny Kluczników

KlucznikPrzedwojenna policja nie była formacją przez rząd hołubioną. Dopiero w drugiej połowie lat 30., kiedy dochodziło do ostrych protestów społecznych, warunki socjalne funkcjonariuszy uległy znaczącej poprawie. Zanim to nastąpiło, zdarzało się, że rodziny funkcjonariuszy cierpiały biedę. Zwłaszcza jeśli policjant miał na utrzymaniu niepracującą żonę i dzieci. Jego nagła śmierć mogła stanowić wyrok dla najbliższych. Dowodzi tego tragiczna historia rodziny Kluczników rodem z Kołaczyc.

Na zdjęciu policjant z jednej z miejscowości pod Jasłem przeprowadza dzieci przez kładkę (lata 30 XX wieku).

Ignacy Klucznik urodził się  30 lipca 1888 r. w Nawsiu Kołaczyckim. Podobnie jak większość ludzi tamtych czasów nie był nazbyt wykształcony, ale też miał tu pewne osiągnięcia. Zanim wstąpił do służby państwowej wyuczył się na szewca, kończąc dwie klasy szkoły wydziałowej.  Mając 22 lata (z dniem 3 października 1910 r.) powołano go do wojska austriackiego, do 57 pułku, w którym pełnił służbę dwa razy po jednym roku. Z wybuchem I wojny światowej, w sierpniu 1914 r. został zmobilizowany. Od tej chwili, do rozpadu Austro-Węgier, służył w 13 pułku piechoty.

Wkrótce po odzyskaniu niepodległości, 9 grudnia 1918 r. wstąpił do Żandarmerii Polskiej, a po roku – w związku z przekształceniem tej formacji w Policję Państwową – stał się funkcjonariuszem Policji, w stopniu starszego posterunkowego. Zanim jednak to nastąpiło przeszedł kurs żandarmów w Krakowie, a po nim już nie wrócił do Jasła. Otrzymał przydział do służby w powiecie brzeskim, do Czchowa.

W liście kwalifikacyjnej za 1920 r., charakteryzując przymioty umysłu Klucznika, jego przełożony napisał, że jest on „umysłowo dosyć dobrze rozwinięty, posiada dobry i otwarty charakter.” Jako ważną zaletę uznano dobre wojskowe wyszkolenie. Był koleżeński, „względem władz i ludności uprzejmy i przysłużny, w służbie gorliwy   zaufania do pewnego stopnia godny”. W rubryce nazwanej „główna kwalifikacja” zapisano „dobry policjant”.

klucznik1

Z zaświadczenia lekarskiego wynika, że od jesieni 1922 r. rozpoczęły się problemy Ignacego Klucznika ze zdrowiem. Dostał zapalenia płuc, potem pojawił się nieżyt szczytów oskrzeli na tle gruźliczym, który przerodził się w ostrą gruźlicę. Choroba była śmiertelna, zgon nastąpił 7 maja 1923 r. W obrzędzie pogrzebowym (policjanta pochowano w Czchowie) uczestniczyło wielu znajomych. Jak napisał potem jego przełożony – komendant powiatowy z Brzeska – był on obecny wraz z policjantami z sąsiednich posterunków. W pogrzebie wzięli udział strażacy ogniowi i ludność miejscowa, a nawet sam starosta.

Żona Ignacego, Józefa Klucznik pozostała bez środków do życia. Nie mając żadnego dochodu, musiała jeszcze ponieść koszty pogrzebu. Wraz dwoma małymi dziećmi, Stefanem (l. 8) i Tadeuszem (l. 4), który od dłuższego czasu chorował znalazła się w skrajnej nędzy. Komendant powiatowy zwrócił się do swoich przełożonych w województwie o ogłoszenie składki wśród policjantów. Jakie były tego skutki nie wiem. Z pewnością jednak nie na długo wystarczające. Komendant okręgowy wyasygnował pewną kwotę z funduszu zapomóg dla wdów i sierot. Niestety było to dalece za mało.

W czerwcu 1923 r. Józefa Klucznik wystąpiła do komendy okręgowej w Krakowie o przyznanie renty wdowiej. Rezultat był negatywny. W październiku 1924 r. zwróciła się więc ponownie z rozpaczliwym w treści pismem. Jak wynika z tego listu, sytuacja jej policyjnej rodziny była krytyczna. Mieszkała wtedy w Jaśle przy ul. Basztowej nr 442, u swojej matki Anny Lazarowicz,  wdowy po byłym stróżu domowym. Klucznikowa była obłożnie chora, chory od miesięcy był jej synek. Po 9-miesięcznym pobycie w szpitalu nie była w stanie zapracować na utrzymanie własne i dzieci. Pomagała jej matka, która nie mając majątku sama utrzymywała się z pracy własnych rąk.

Treść listu nie była przesadzona, a słowa w nim zawarte mówiące o skazaniu przez los „na powolne konanie” były prorocze. Nie na wiele się zdały zwrot kosztów pogrzebu, a następnie zapomoga z policji w kwocie 100 zł.  W styczniu 1925 r. umiera synek Kluczników, nieleczony po półtorarocznej chorobie. Wkrótce po nim, w marcu, sama wdowa po Ignacym – Józefa.

Z pisma jej matki do władz policyjnych wynika, że zajęła się ona pozostałym przy życiu wnukiem Stefanem. Aby siebie i jego utrzymać była zmuszona żebrać u ludzi o pomoc. Na pogrzeby musiała zapożyczyć się u znajomych. Dlatego znalazła się w „położeniu wprost rozpaczliwem”. W aktach znajdujemy jeszcze pisma w imieniu Stefana do policji o kolejne o zapomogi, polecenia ich wypłaty oraz wpisania do rejestrów wdów i sierot po policjantach. Opieką mieli zając się miejscowi komendanci. Dalszy los Stefana Klucznika nie jest mi znany.

Ciekawe, czy syn policjanta dorósł męskiego wieku. Może jego potomkowie żyją w naszym mieście albo gdzieś w Polsce?

Komentowanie wyłączone.