Niewiele osób wie, że Straż Miejska Jasła istniała przed wojną. Na tym blogu kilkakrotnie poruszałem ten zapomniany temat. Dziś wzmianka o pewnym incydencie, który zapewne mocno poruszył Jaślan we wrześniu 1925 r. Dzięki temu, że strażnik miejski znalazł się w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze udało się ocalić przed zniszczeniem budynek starostwa!
Była środa i zbliżał się wieczór. Służbę w rejonie obejmującym jasielski rynek pełnił „policjant z Magistratu Jasła” – tak nazwali go funkcjonariusze z Ekspozytury Śledczej Powiatowej Komendy Policji Państwowej – Stanisław Malarczyk.
20 minut po szóstej uwagę policjanta przykuły kłęby dymu wydostające się z budynku starostwa. Pali się! – krzyknął i wezwał ludzi na ratunek. Malarczyk przywołał też „straż gaśniczą”, która szybko uporała się z pożarem.
Okazało się, że ogień nie wyszedł poza jedną ubikację (tak wówczas nazywano biuro, czy pokój – w ogóle pomieszczenie). W biurze nr 7 spalił się stół, krzesło oraz cztery okiennice z szybami. Wysokość strat oszacowano na 50 złotych. Tak więc dzięki szybkiej reakcji miejskiego policjanta straty były stosunkowo nieduże.
A co do przyczyny pożaru? Napisano „z przypadku”, a zatem widocznie wykluczono aby ktoś celowo wzniecił ogień. Może zawinił niedbały urzędnik, który w towarzystwie urzędowych papierów pozostawił papierosowego niedopałka?
Fotografia ze strony „Stare jasielskie pocztówki„ – rynek Jasła w w 1928 r., w tle budynek starostwa.
Najnowsze komentarze