7 lipca Roku Pańskiego 1572 w Knyszynie na pograniczu Korony i Litwy zmarł Zygmunt August, ostatni z Jagiellonów. Nastało bezkrólewie, a więc wielkie zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Kto miał stosować prawo? Sądzić złoczyńców? W czyim imieniu? W czyim, skoro nie było głowy państwa? Szlachta musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Nasz przygraniczny region, nazywany wtenczas Podgórzem, znalazł się w centrum zainteresowań.
Oczy Panów szlachty zwróciły się na południe dlatego, że stąd wypatrywano niebezpieczeństwa. Aby je zminimalizować zdecydowano na „opatrzenie granic kraju”. Cóż wprowadzono? Oczywiście – stosowne rozwiązania policyjne: zdecydowano powołać specjalny korpus pograniczny oraz zbudować szpiegowską sieć wywiadu.
Ale co najistotniejsze – dla ładu wewnętrznego wprowadzono kaptur. Skoro zaprzestały działalności sądy zwykłe, orzekające w imieniu władcy, szlachta powołała sądy składające się ze swoich przedstawicieli wybieranych na zjazdach w każdym województwie. Nazwa tego sądu miała pochodzić od kapturów, które na znak żałoby po władcy nosili sędziowie. Sądy kapturowe miały ogromną władzę policyjną, mogły aresztować ludzi i rewidować domy, a zajmowały się głównie najcięższymi zbrodniami: zabójstwami, rozbojami, podpaleniami itp.
Konnych i drabów w patrol
Kaptur wprowadziło najpierw rycerstwo województwa krakowskiego, wkrótce po tym jak dotarła tu wieść o śmierci króla. Szlachetnie urodzeni z Małopolski spotkali się w Krakowie, a celem było zadbanie o bezpieczeństwo kraju. Obok kaptura, 19 lipca, rycerze ziemi krakowskiej i sandomierskiej uchwalili, „iż na podgórzu od granice węgierskiej ma być służebnych czterysta koni i czterysta drabów”. Podobnie na granicy ze Śląskiem – czterystu koni i czterystu pieszych. Z tego wynika, że na granicy z Węgrami stanął ośmiusetosobowy oddział. Straż ta miała pilnować granicy przez trzy miesiące począwszy od 10 dnia sierpnia. Na pograniczu węgierskim do werbunku połowy strażników obowiązany został – odpowiedzialny za bezpieczeństwo na terenie powiatu bieckiego, w skład którego wchodziła większość dzisiejszego jasielskiego – Mikołaj Ligęza – starosta biecki, kasztelan zawichojski.
Zdjęcie z www.wilanów-palac.pl: pomnik nagrobny króla Zygmunta Augusta
Wróćmy jeszcze do określenia „drab”. Onegdaj znaczenie tego słowa było inne niż dziś. To nie był żaden łobuz, ale tak określano w XVI wieku żołnierza-piechura. W „Encyklopedii staropolskiej ilustrowanej” Zygmunta Glogera (t. II, wyd. z 1978 r.) znajdujemy, że słowo „drab” pochodzi ze średniowiecznego niemieckiego od „draben” – iść lub biec krokiem miarowym, dreptać. Draba znajdujemy m.in. u Jana Kochanowskiego. Tak celny jest jego wiersz, że grzech nie zacytować:
„W szachach drab na wprost chodzi, ale z boku kole
ale jego wszystek skok na pierwsze pole.”
Pokrewne określenie to „drabant” Dodajmy jeszcze za Glogerem, że we Włoszech drabantami nazywano straż przyboczną cesarzy niemieckich.
Ktoś musiał dowodzić tą armią. Rycerstwo województwa krakowskiego wyznaczyło dwóch przełożonych nad drabami-strażnikami, zapewne na obydwa odcinki: węgierski i śląski. Byli to jegomość pan Stanisław Szafraniec, kasztelan biecki, oraz imp Stanisław Cikowski – podkomorzy ziemi krakowskiej. Pierwszemu z nich, jako swojakowi – od siebie przypiszmy dowództwo korpusowi „podgórskiemu”. Rola dowódców była trudna. Nie tylko organizowanie patroli granicznych, wyznaczanie zadań i dyscyplina. Ich obowiązkiem była cała logistyka związana z zakwaterowaniem służb.
Na zdjęciu z portalu zamki.res.pl: XVI -wieczny Biecz.
Już wtedy jednak, choć to dawne czasy były, wiedziano, że służba patrolowa będzie tylko wtenczas skuteczna jeśli mieć będzie odpowiednie rozpoznanie. A to w tym celu, aby na zagrożenia reagować z wyprzedzeniem. Informacja kosztuje dziś, tak i wówczas, kto chciał wiedzieć – płacić musiał. Rada zobowiązała więc obu dowódców aby dołożyli ze swojego trzosa „do czterrzech i pięćset złotych” [tak w źródle – ile by to znaczyć mogło – wydaje się jednak, że sporo grosza] na – jak to nazwano – szpiegi postronne dla wiadomości spraw wszelakich sąsiad pogranicznych.”
Zagęściło się na kilka miesięcy na naszym Podgórzu od służb policyjnych. Wkrótce zakończyło się bezkrólewie. Jednak wzorce zostały, kaptury wracały przy każdym interregnum, a na Podgórzu wkrótce oddziały policyjne, nazywane już nie drabami, ale najczęściej harnikami, czy strażami praesidium, niemal na stałe utrzymywane być musiały. Złoty wiek odchodził, zbliżał się czas wielkich wojen w granicach Rzeplitej. Miały bardzo sprzyjać wszelakiemu warcholstwu, a na naszym Podgórzu rozwojowi beskidnictwa.
Zdjęcie z www.regiment.pl: Piechota z 1533 r. Fryz z sali przeglądu wojska na Wawelu.
Zdjęcie z czołówki ze strony kadrinazi.blogspot.pl.
Najnowsze komentarze