Niegdyś pisałem o służbie straży nocnej w czasach galicyjskich. Wsie obowiązane były wystawać na noc warty strzegące bezpieczeństwa mieszkańców. Za służby te odpowiedzialny był wójt gminy, a kontrolowali je żandarmi. Niedawno natrafiłem na rękopis wspomnień Józefa Fabera z Potakówki. W swej pracy nie pomija spraw policyjnych. Między innymi opisuje instytucję wartników, którzy nocą pilnowali swoich miejscowości w Potakówce i okolicy.
Kiedy zapadała noc, ludzie kładli się spać i wieś ogarniała cisza. Jeśli ktoś nie mógł zasnąć i wsłuchał się w odgłosy nocy, cóż mógł słyszeć? Może gdzieś tam nieopodal gwar rozmowy, sąsiad spóźniony wrócił do domu po pracy zarobkowej z dworskiego. Potem bywalec karczemny przeszedł jeszcze przez wieś głośno podśpiewując. Jeszcze z oddali dotarło co jakiś ujadanie psów, płaczliwy szczek lisa …i coraz bardziej obejmująca cisza.
Każdej nocy odgłosy mogły być różne, natomiast jeden rodzaj dźwięku dominował w tej orkiestrze towarzysząc kolejnym pokoleniom wsi. Każdy znał odgłos trąby wartnika – nocnego strażnika wsi. Wartnik stróżując gdy wszyscy uczciwi ludzie spali miał obowiązek obchodzić wieś i co jakiś czas zadąć w trąbę. Tym samym uspokajał wszystkich zapewniając, że czuwa i wszystko we wsi jest w porządku. Kiedy jednak zauważył coś bardzo groźnego nieomieszkał zadąć na alarm, tak aby obudzić wszystkich i wezwać do działania. Wartnik służył mieszkańcom gminy również za dnia.
Józef Faber, mieszkaniec Potakówki, pisząc wspomnienia w 1969 r., będąc wówczas wieku ponad 70 lat, a więc pamiętając jeszcze czasy sprzed I wojny tak opisywał instytucję wartnika. „W każdej wsi był wartnik, opłacany z budżetu gminy. Wartnik miał drewnianą około trzyłokciową trąbę. Stróżując w nocy trąbił co pewien czas dając tem znać mieszkańcom wsi, że czuwa. Trąba miała donośny głos. Kiedy było cicho, obfita rosa, to z okolicznych wsi słychać było trąbienie wartników. Wartnik służbowo podlegał wójtowi. Jeśli wójt wzywał ludność do jakich czynów jak szarwark [zbiorowe roboty np. przy naprawie dróg, mostów i in.- przypomnienie –MS], zebranie czyli gromada obywateli wsi, to wartnik odpowiedni sygnałem trąby powiadamiał o tem ludność. W razie pożaru wartnik trąbił odpowiedni sygnał i każdy kto tylko mógł brał osenka czy konewkę i biegł do pożaru.”
Autorem tych wspomnień jest najprawdopodobniej Józef Faber (1894-1974), wieloletni wójt gminy zbiorczej w Tarnowcu i przewodniczący Kasy Stefczyka w Tarnowcu. Jego krótki biogram znajduje się w książce Franciszka Dubiela Gmina Tarnowiec, Dzieje dawne i współczesne, Rzeszów 1994. Z tej książki pochodzi zamieszczona tu fotografia.
Zdjęcie tytułowe: ze strony poświęconej twórczości malarskiej Bolesława Kolbucha http://kolbuch.com.pl. Ulubionym tematem tego artysty był pejzaż wiejski.
Poprzednie artykuły o galicyjskich żandarmach oraz bezpieczeństwie w tamtych czasach znajdziesz w dziale „O harnikach, źandarach, policjantach.
Najnowsze komentarze