Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Jak chłop spod Jasła we Wiedniu posłował (1/3)

Ta opowieść to prawdziwa perełka. Nie dość, że sprzed stu lat z hakiem to zapisana gwarą. Taką mową posługiwała się wówczas większość mieszkańców tej okolicy. Jest to autentyczne przemówienie Jakuba Madeja, wójta z Ujazdu, na wiecu w Brzyskach. Może rozbawić ta opowieść, co do treści, jak też co do formy przekazu. Jakże daje jednak do myślenia! Były to czasy przełomu. Chłopi, do niedawna wykluczeni z udziału w życiu publicznym, których jeszcze ojcowie cierpieli poddaństwo i pańszczyznę, walczyli o szacunek, aby liczono się z ich głosem.


Przemówienie przedstawię w trzech odcinkach. W pierwszym będzie o perypetiach wiejskiego społecznika w drodze do Wiednia. Tekst ,ten przytaczam za „Kurierem Krośnieńskim” z początku lat 80 XX stulecia. Tekst odnalazł i opublikował w tym czasopiśmie Ryszard Profic. Jest to autentyczny zapis przemówienia posła Madeja, które wygłosił na wiecu w Brzyskach, wkrótce po powrocie z Wiednia, z posiedzenia Rady Państwa, w 1907 roku. W wiecu uczestniczył akademik lwowski, który zanotował przemówienie. Oryginał – zdaniem redaktora „Kuriera” – znajduje się w  archiwum w Wiedniu. (Śródtytuły własne)

Otwarcie

Bracio! Wolą swoją chłopską przeciwko wszystkim kalumniom, wyśmieszkom i rożnem obszcekiwaniom, które na mnie panuwie podczas wyborów ciskali, wybraliśta mnie i tak posłem do parlamentu do Wiednia. A ze kazdy jeden poseł mo świnty obowiązek powiedzieć powiedzieć wyborcom, co on tam w ten Wiedniu robi, lotego pocuwom sie w sobie zdoć wom sprawe z tego, com zrobił, jak mnie tu nie było.

Zacne łod poczontku szczyrze i łotwarcie jak na chłopskiego posło przystało i łopowiem wom łod pocontku, com tam we Wiedniu widzioł i słysoł, cego się nauczył i co jeszcze nie wiem, ale będę wiedzieć, kużdy swój krok, kużde porusenie chłopskiego serca i moi zboloły dusy, przez nędze, przez upośledzenie, poniżenie, krzywde i wszystkie piekacki wase, przez łzy i cierpienie wase, wasych zon, dzieci, i matek, a co tam we Wiedniu wyrównane i zniesione być może i musi – rozumita – i musi! Bo jo, bo my chłopskie posły tak chcom. Rozumita, tak chcom i tak być musi.

Zapise wom teroz do izna brewiternie wsystko, jak, gdzie, kiedy i co, żebyście wiedzieli kogo i na co mocie posłem i ze te dwadzieścia koron, co fasuje dziennie, za darmo nie biere. Otóz tak widzicie! Słuchajcie! Jak mi już legitymacyjo poselsko z Wiednia przyszła, z wezwaniem, na który dzień mam się stawić w Wiedniu do poselskiego łoranio, spakuwałem cystom bieliznę do kuferka, wzionem scotke, szwarc, brzytwe, mydło, garnusek masełka, syr, chlebuś na drogę, wycołowałem zone i dziecka, łotarłem rękawem łze z oka, zrobiłem krzyz święty na sobie i hajda skapami do Jasła na stacyjon.


Na stacji kolejowej w Jaśle

A teraz słuchajcie! Na stacyjonie spotykom kolejarza i pytam się go ło pociong do Stróz i Tarnowa. A ten mi powiodo: „Chłopie! Musis cekać na ten pociąg całką godzine zanim łon łod Krosna nie nadejdzie”. Chocioz byłem bardzo rod, zem się nie spóźnił, ale mnie chyciła ze ten łurzendnicyna potroktowoł mnie per ty, wienc pedziołem do niego łostro: „Panie a gdzie to je napisone, ze łurzendnik kolejowy mo przywilej do chłopa łodzywoć sie per ty. A co pon wi. Jezdem chłop, poseł do parlamentu austrjockiego i jade do Wiednia, a jak by pon nie wierzył to się pon przypoc!” I przyłożyłem mu legitymacyjo poselsko pod nos.

Łurzendnik zblod jak ściana i powiedzioł trzensoncym się głosem: „O bardzo pana posła przeproszom, tu jezd pocekalnio piersy klasy. Niech pan poseł będzie taki łaskaw tam iść i na pociong pocekać”. A jo mu wtedy dopiro: „To tak? To chłop jak posłem nie jest, to mu pon ma gadać ty. I to dopiro jak posłem ostatnie mo prawo sacunku? Pamiętaj pon. Jak bym się dowiedzioł, że będziesz jesce chłopa pomiatoł i traktował go per ty, to wtedy pon pozno, co znacy chłopski poseł, Jakub Madej z Brzysck! Rozumis pon?”

Takem go moi mili starantowoł! O, bo jo jestem prubant! Jo tak! Jo zawse tak! Nikomu najpirw nie powiem zem poseł. zeby sie przekonac skiem mom co cynienio. Bede tak robił jak polski król Kazimierz Wielki, co się nawet za dziada przebiroł, zeby się ino dowiedzieć, jacy som ludzie. O, już ten łurzendnik kolejowy drugi roz chłopu ty ni powi – bo sie bedzie boł, zeby znowu na jakiego posła nie trafił. Boć nie ino jo jeden z chłopów je posłem. Je posłem i Józek Stanisewski mój somsiad z Bukowy, je Cieluch, je Harnek, je Myjok, Siwula, Wójcik i nos kochany Kuba Bojko. Same chłopy jak uloł. Teroz taki łurzendnik com go starantowoł dziesiontnemu łopowi zeby sie wagowoł chłopom gadać per ty, bo go moze spotkoć to, co jego spotkoło. Jo wiem, ze was już dzisiaj inacy w łurzendach traktujom po tem wypodku. Za wasą kwardą ludowcowom wole, zeście się nie zlenkli i nie dali bałamucić i wybroliście mnie, chłopa na posła, już mocie z tego pirsy prefit.

Bo wom przyrzekom, ze gdzie ino przyjdzie, od jakiego łurzendu, jak tam na stacyjonie w Jaśle bede kiwoł i tarantowoł wsyćkich gryzipiórków, zeby wom bracio lzy było zyć na świecie i zebyście wsędzie culi, jak to powiedzioł poeta jakisik, jak równi z równymi i wolni z wolnymi.

(WIWAT! NIECH ŻYJE NASZ POSEŁ KUBA MADEJ! BRAWO! BRAWO!)


Nie dla chłopa pierwsza klasa

Panie Boże, wielgi zapłać za takie uznanie myj działalności poselskiej. A tera słuchajcie dali.

Kiedy pociong nadsed łod Krosna, wylozem z pocekalni i dali pchać się do wagonu pirsy klasy. Ledwom stanoł na schodach ciorajonc w rence kuferek, a tu mnie ktosi łap za oberok i pada: „Łociec, tu piersa kalsa, gdzie się pchocie, wynocha tam na tył”.
Łobzirom sie i widze: konduktor! Acha, myśle sobie. Bratu, Toś się znowu dostoł.Tak mu wtedy powidom spokojnie stajonc na schodkach wagonu: „A gdzieś tu pon mo ten pelegrof któryby pirse klasę lo panów ino przeznacył, a chłopu kazoł jechoć trzeciom klasom albo w końskim wozie?” Tak powiedziołem: w końskim wozie! A konduktor wtedy: „A gdzie mocie łojciec bilet?”. A jo do niego: „A gdzie jest taki pelegrof, ze sie bilet mo pokozywać na schodkach?”. Konduktor zgłupiał do izna. Oberok mi puścił i godo: „Ano beziem widzieć”. A jo mu: „Ano bedziemy”.

Wlozłem do wagonu, łotwirom drzwi do przedziołu i widze, siedzi jakisi pon gruby a w anglezie i w łokularach takich co się ino na nosie trzymały, a nie na usach, węc mówie: „Pochwalony”. A ten nic ino mi się dziwnie przypatrzył, wstoł i wysed z przedziału. Pomyślołem sobie: ano jageś nie ochrzcony, to trudno byś powiedzioł „na wieki”. Położyłem se kuferecek na półce, co jest zrobiona jakby z grubego cyrpaka na ryby, siodłem se na haksamitnej ławce i myślę se: trza zakurzyć se fajkę. Jescem nie zdążył wyciągnąć kapciucha z kieseni, a tu włazi konduktor, z za nim ten pon w okularach, co wysed. Zarozem zmiarkował, ze ten pon sprowodził konduktora po to zeby mnie z pirsy klasy wyrzucił. Konduktor zaroz pado: „No łociec, pokożcie teroz bilet”.

Wtedy jo pokozoł mu legitymacyjo poselsko. Po łobejrzeniu legitymacyji konduktora jakby kto bez łeb ćwieknoł, zblod na amen trzęsiącą renkom legitymacyjo oddoł, zasalutowoł i powiedzoł: „Przeprosom piknie pana posła: i zaraz wysed. Zostołem w przedziale som jeden, łoparłem se głowę ło takom poduszke z haksamitu. co umyślnie lo panów z boku jest urządzono, zeby jem było dobrze spoć, zapoliłem se fajecke, zamknołem ocy i rózne myśli zaceny mi się pelentać po głowie. „Boże Boże wsechmogoncy” – pomyślołem – „w stajenceś się rodził, na sianie miendzy bydlentami i chłopski, pasterski naród ukochołeś. Ty królu i władco świata, dzienki ci za to, ze pzysły przecie takie casy, kiedy chłop ponizony został wywyssony”.

________________________________________

Jakub Madej zwraca się do wyborców językiem dla nich zrozumiałym. Snując opowieść w sposób zajmujący działa na emocje, powoduje, że uczestnicy wiecu kibicują mu w jego podróży, są dumni z tego jak sobie radzi w świecie dla nich zupełnie obcym, „wśród panów”. To znamionuje dobrego polityka. Nie bez przyczyny zostawał posłem kilkukrotnie, najpierw dwa razy wybierano go do austriackiej Rady Państwa, a potem był posłem na  Sejm Niepodległej Rzeczypospolitej dwóch kadencji.

Dar przemawiania niewiele by jednak znaczył bez pracy, z której korzystali  mieszkańcy Ujazdu i okolicznych miejscowości. Jakub Madej był wójtem Ujazdu, ale też członkiem Rady Powiatowej jasielskiego starostwa, przewodniczącym Kasy Stefczyka (niestety nie udało mi się ustalić gdzie) oraz prezesem miejscowej ochotniczej straży pożarnej. Prowadził gospodarstwo rolne, które odziedziczył po ojcu. Żył w latach 1868-1964.

Linki do kolejnych części 2/3 i 3/3.

1 comment to Jak chłop spod Jasła we Wiedniu posłował (1/3)

  • prosze jesli Ktos z użytkowników tego forum wie gdzie moge znależć informacje o posle na sejm austryjacki „Jan Harnek „z gogołowa to prosze o informacje