Była zima 1929 r. Wówczas również siarczyste mrozy atakowały mieszkańców Jasielskiego. Zabrały co najmniej kilka ludzkich istnień. Bieda, brak opału do tego szerząca się grypa. Było tak zimno, że dzikie zwierzęta zaczęły podchodzić pod zagrody. Posterunkowy Ludwik Podwika z Kołaczyc strzałami z karabinu odganiał wilka od ludzkich siedzib.
Przeczytałem o tym w jednym z raportów starosty jasielskiego Zolla do krakowskiego wojewody. Dla ludzi, którzy nie mieli czym opalać domów starostwo i magistrat Jasła organizowały akcje ratunkowe. W powiecie ludzie chorowali, a najpoważniejsza sytuacja panowała koło Nowego Żmigrodu. W rejonie posterunku Policji Państwowej w Makowiskach – obejmującego tę wieś i kilka okolicznych – panowała grypa, której następstwem była śmierć kilku osób.
Był 9 lutego kiedy posterunkowy z Kołaczyc zauważył drapieżnika. Patrolował właśnie wieś Ujazd. Wilka wypatrzył pomiędzy główną częścią wioski a jednym z przysiółków. Oddał trzy strzały przepędzając zwierzę. Jakieś 40 minut później, kiedy był we Wróblowej, znów natknął się na futrzaka. Wilk przechodził przez lód po Wisłoce. Wycelował w niego oddając dwa strzały, jednak chybił. Zwierzę pognało w stronę Krajowic.
Zdjęcie ze strony www.psy-psunie.bloog.pl
Najnowsze komentarze