Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Jak Węgrzy mając siadło w Żmigrodzie niszczyli Podkarpacie

To wydarzyło się o wiele wcześniej zanim ktoś wymyślił powiedzenie, że Polak i Węgier to dwaj bratankowie. U końca wieków średnich kraina nad Wisłoką, Jasiołką i Ropą, u podnóża Beskidu, nie była jak dziś niemalże oazą spokoju. Wprost przeciwnie, stanowiła wyjątkowo nieprzyjazne dla życia pogranicze. W styczniu Roku Pańskiego 1474 doszło tu do inwazji z południa. Padła twierdza Żmigród, gdzie osiedlił się Węgrzyn i skąd rozpuszczał niszczycielskie zagony. Spalonych zostało ponad 200 miejscowości na Podkarpaciu. Skoro mamy właśnie miesiąc onegdaj januarem zwany warto o tym wspomnieć.

O koronę świętego Stefana

Może to stwierdzenie jest trochę na skróty, ale chyba nie pomylę się pisząc, że przyczyną tych nieszczęść były królewskie ambicje. Chodziło o koronę królewską. W pierwszej połowie września 1471 roku 16 panów węgierskich ofiarowało tron Węgier synowi króla Polski Kazimierza Jagiellończyka – 13-letniemu wówczas królewiczowi Kazimierzowi. Władca Polski uważał, że jak najbardziej to jego potomkom należy się korona świętego Stefana, po szwagrze. Tym samym odmawiał prawa Maciejowi Korwinowi Hunyademu– który choć wcześniej wybrany na króla, był „zaledwie” synem regenta.

Kazimierz IV Jagiellończyk.

Skoro buntowniczy magnaci wezwali Polaków przeciw Korwinowi, w październiku 1471 roku wybuchła wojna polsko-węgierska. Kazimierz młodszy wyprawił się na Węgry na czele zaciężnych, a skoro polska szlachta nie była przychylna tej inicjatywie, większość wojsk stanowili Niemcy. Wyprawa, z braku szerszego poparcia wśród Madziarów, zakończyła się fiaskiem.

Bracia łupieżcy

Na domiar złego po powrocie niedoszłego króla Madziarów do kraju (w styczniu 1472 r.), pod Nitrą pozostały polskie wojska pod dowództwem Pawła Jasieńskiego (m.in. podstolego sandomierskiego). Urządziły się one w tamtejszych zamkach, m.in. w Młodej Górze i Bukowcu. Załoga ta – jak pisze Jan Długosz – zwała się „Bracią”, a robiła systematyczne wycieczki na sąsiednie miejscowości „trapiąc je pożogami i łupiestwy”. Takie zachowanie oczywiście nie budziło sympatii do naszego kraju i nacji. Niewątpliwie wzmacniało to też konkurenta kazimierzowego, Macieja Korwina.

Polscy rycerze późnego średniowiecza.

 

Królewskie ambicje Kazimierzów zderzyły się więc z takimiż Macieja Korwina. Władca ten wyprawił się na polskich „szlachetnych” i kolejno zdobył obie twierdze. Mimo, że Polacy mogli bronić się długo, to na skutek zdrady – jeden z dowódców wyprowadził bezpiecznie swych ludzi sprzedając pozostałych towarzyszy – sprawa węgierska dla Polaków została ostatecznie stracona.

(Zdrajca miał potem zostać zabity w Krośnie z ręki oburzonego rycerza).

Maciej Korwin Hunyady, król Węgier, nazywany przydomkiem „sprawiedliwego” .

 

Atak na Żmigród

Odpowiedź Madziarów była zdecydowana. Maciej Korwin – zwany przez potomnych „sprawiedliwym” – wyprawił na Polskę sześć tysięcy zbrojnych, którymi dowodził Tomasz Tharczay, starosta z zamku z Lipian. Wojska węgierskie całkowicie zaskoczyły Polaków, którzy nie zachowali należytej „baczności i straży”. Celem ataku stało się Podkarpacie. W krótkie styczniowe dni przemaszerowali przez przełęcze Beskidu, przemknęli się przez góry (zapewne wzdłuż doliny Wisłoki, Kątami i (albo lub) Brzezową, by w nocy napaść na Żmigród.

Wczytajmy się tu w relację wspomnianego kanonika krakowskiego Długosza: „(…) późną nocą podstąpili [Węgrzy – przypomnienie MS] pod Żmigród, a kiedy mieszczanie spokojnie używali wczasu, przystawiwszy do murów drabiny, z łatwością miasto opanowali. Wnet i zamek biciem z dział i rozwalaniem murów do poddania się zmusili, i w obydwu jego częściach stanowisko zbrojne i siadło sobie obrali, ku czemu miasto i zamek nowemu obwarowali wałami i innemi obronnemi dzieły, własną pracą i przy pomocy chłopów, których zmusili do posłuszeństwa.”

 Jan Długosz.

(…) Lasy także ubezpieczyli silną strażą pieszego wojska, aby ich pościnaniem drzew nie zamknięto. A stąd rozpuszczając wzdłuż i wszerz zagony swoje, miasta Jaszyel [oczywiście chodzi o Jasło], Brzostek, Kołaczyce, Frysztad, [Frysztak], Dębowydział [Dębowiec], Duklę i około dwóchset wsi pożarem zniszczyli.”

A to opis Marcina Kromera z „Kroniki Polskiej”. „(…)Węgrowie hurmem wysypawszy się , ogniem a żelazem zewsząd majętności niszczyli. Żmigród miasteczko w nocy drabiny przyszańcowaszy, ubiegli: zamek zasię strzelbą potłukszy przez oddanie wzięli i nowemi przyblankami, ktemu wałami obmocnili.”

Zagłada Pilzna i katorga Pogórzan 

Okrutny los czekał mieszkańców Pilzna (nota bene w Ziemi Sandomierskiej). Pilźnanie chcieli się układać i złożyć okup 400 czerwonych złotych. Jednak król Kazimierz nie pozwolił na to. Miasto niestety nie zdołało się obronić, dlatego Węgrzy po jego zajęciu spalili je i całkowicie zrównali z ziemią. Mieli też wymordować wszystkich mieszkańców, nawet starców i dzieci. W wyniku inwazji zniszczona została znaczna część Pogórza, tylko zamek Golesz nad Jasłem i Krosno, przy dzielnej obronie rycerstwa, oparło się napastnikom. Również Gorlice zdołały się obronić.

To były tragiczne dni dla ludzi mieszkających na tym terenie. Spalone wsie, śmierć opornych – to nie wszystko. Był to czas kiedy sformułowanie „mieć poddanego” było synonimem zysku, trwał właśnie bowiem czas intensywnego osadnictwa. W tym stanie rzeczy, ludzi obojga płci ze zdobytych miast i wsi, Madziarzy wzięli w niewolę i popędzili do Węgier. Poza tym chłopów zmusili do różnych posług wojennych. Zachowanie węgierskiego żołnierstwa było tak przykre dla tutejszych, że nienawiść wśród prostego ludu do najeźdźców wzmogła się niesamowicie, ale nie uprzedzajmy faktów.

Szlachta zniewieściała, zemsta chłopów 

Król chciał ratować Pogórze więc powołał rycerstwo pod broń. Cóż jednak skoro królewskie „wici” nie robiły wrażenia na szlachcie. Nasz kronikarz Długosz pisze, że „szlachta w długoletnim pokoju do miękkości nawykła i zniewieściała, mając nadto wymówkę porą zimową, leniwo zbierała się na wyprawę; w ściąganiu objadała dobra duchowne, a z domów wypychała włościan, sama w nich rozpierała i ukrywała przed wojną.” Przy takiej postawie sytuacja uległa dalszemu pogorszeniu. Oddział węgierski po oblężeniu Muszyny zdobył i ten ważny ośrodek pogranicza – rezydencję „państwa muszyńskiego” biskupów krakowskich.

Dosyć szybko, bo już 21 lutego 1474 obaj królowie dogadali się i doszło zawarcia pokoju (w Starej Spiskiej Wsi w Pieninach). Na jego podstawie wydano sobie wzajemnie brańców, zwrócono zamki. Większość jeńców wróciła więc prawdopodobnie do swoich osiedli, połączyła się z bliskimi. Jednak Kromer podaje, że dopiero w 1476 roku Węgrzy mieli ustąpić ze Żmigrodu.

Szlachta co prawda nie okazała waleczności ale u schyłku pobytu Węgrów na Pogórzu okazali ją poddani. Co do postawy chłopów tutejszych jak najbardziej odnieść można o wiele później ukute hasło „żywią i bronią”. Ci co żywili szlachtę, a przez dwa lata jeszcze wojska węgierskie, radykalnie wystąpili w obronie honoru, mszcząc się za upokorzenia. Przytoczmy tu jeszcze raz słowa Długosza, który tak zrelacjonował wycofanie się Węgrów z Pogórza: „Wielu jednak Rascyanów i Węgrów, gdy opuściwszy zamek Żmigrodzki wracali do Węgier, chłopstwo napadło w lasach i wymordowało; obwiniano ich bowiem, że po zawarciu pokoju nowe w kraju Polskim zamierzali napaści i łupiestwa.”

Nowy Żmigród współcześnie.

Dla oceny skutków najazdu przywołam opinię naszego wybitnego miediewisty Feliksa Kiryka. W pewnym artykule o Jasielszczyźnie w średniowieczu napisał, że „była to straszna klęska dla regionu i całej okolicy, która na długo zahamowała ekonomiczny ich rozwój”. Co do Żmigrodu – zauważył, że został doszczętnie zrabowany, „nie oszczędzono nawet kościoła, w którym zagrabiono mszał, naczynia i inne kosztowności”.

Święci napastnicy

Co ciekawe, dwaj bohaterowie tej opowieści: królewicz Kazimierz s. króla Kazimierza, – cóż rzec – patronujący polskim agresorom za Karpatami, jak też dowódca wojsk węgierskich Tomasz Tharczay, którego podkomendni tak okrutnie obeszli się z mieszkańcami tej ziemi – w przyszłości obdarzeni zostali wyjątkową estymą. (Dwaj królowie- główni bohaterowie też otrzymują wysokie noty od historyków).

Co do Tomasza, znana jest pewna opowieść związana z Krosnem. Oblegając to miasto spalił on szpital przy kościele pod wezwaniem Świętego Ducha znajdujący się na przedmieściu. Na widok zgliszcz miał doznać wyrzutów sumienia i darować rajcom Krosna 200 grzywien. Piękna legenda. Faktem jest natomiast, że jako człowiek zasłużony dla korony węgierskiej, był bardzo majętny. W testamencie zapisał znaczne sumy dla węgierskich i słowackich parafii, a nawet jednego przytułku w Polsce, który zniszczył w 1474 roku.

A królewicz Kazimierz? Cóż jemu można zarzucić skoro w tamtych latach był dzieckiem i w zasadzie jedynie pionkiem na szachownicy wielkiej środkowoeuropejskiej polityki? On również bardzo mocno miał przeżyć tę wojnę. Jako młody, 13-letni wrażliwy chłopiec, był świadkiem rabunków i buntów nieopłaconego rycerstwa, z którym miał zdobywać węgierskie regnum. Zmarł w wieku 26 lat na gruźlicę, a jak piszą historycy był idealnym kandydatem na pierwszego świętego od dwóch już wieków chrześcijańskiej Litwy. Dosyć szybko, bo 37 lat po śmierci papież uznał go świętym (1521).

Święty Kazimierz wg Jana Matejki.

Post scriptum 

Maria Konopnicka:

„A na wojnie świszczą kule,
Lud się wali jako snopy,
A najdzielniej biją króle,
A najgęściej giną chłopy.

Szumią orły chorągwiane,
Skrzypi kędyś krzyż wioskowy…
Stach śmiertelną dostał ranę,
Król na zamek wraca zdrowy…”

(M.Konopnicka)

Chętnie wysłuchalibyśmy jeszcze relacji o kimś z prostego ludu, chłopie z jakieś wsi spod Żmigrodu albo mieszczanina z któregoś spalonego podkarpackiego miasteczka. Czy bezpośrednio doświadczywszy takich klęsk mógł się potem stać lepszym, zapomnieć? Cóż za pytanie, któż by się zajmował losem prostych ludzi – zwykli zjadacze chleba nie mają swoich hagiografów.

Ilustracje tekstu z Internetu, postacie z wikipedia.org.

Komentowanie wyłączone.