Żandarmeria austriacka była formacją, która można nazwać elitarną. Zadania do wykonania otrzymywała głównie od starostów, natomiast sprawami wyposażenia i przygotowania odpowiedniego „profilu” kadry zajmowały się władze żandarmskie. Pisano o niej, że funkcjonariusze byli bardzo zdyscyplinowani i nie podatni na korupcję. We wspomnieniach Jana Madejczyka, wójta z Wróblowej i wieloletniego posła na Sejm II RP (kto dziś o nim pamięta?) znalazłem opis jednego z pościgów żandarma za złoczyńcą.
Opinię Madejczyka na temat C.K. Żandarmerii zamieściłem w pierwszej części cyklu „O galicyjskich żandarmach”. Przy tym korzystałem z jego wspomnień – zostały wydane w latach 60. XX wieku. Tymczasem dotarłem do wcześniejszego maszynopisu książki i tu niespodzianka – są sceny, które nie znalazły się w publikacji. W jednej z nich autor opisuje pościg żandarma za Cyganem. To zdarzenie potwierdza naszą opinię o sumiennym nastawieniu żandarmów do obowiązków, może aż nazbyt sumiennym…
Oto ta opowieść (tekst w brzmieniu oryginalnym):
„(…) Uciekali przed nim wałęsający się cyganie, żebracy, zapisywał i donosił do władz co spotkał niezgodnego z ówczesnymi przepisami. Cygana lub złodzieja lub w ogóle przestępcę trzeba było takiemu żandarmowi dopędzić, gdy na wezwanie nie stanął trzeba było złapać. Strzelać widocznie za uciekającym nie było wolno.
Jan Madejczyk (1880-1966) wójt z Wróblowej, członek władz powiatowych w Jaśle i zarządu powiatu, działacz spółdzielczy. Był posłem na Sejm RP w latach 1922-1935. Fotografia ze strony sejmowej. Znajdziesz na niej szczegóły na temat tej ważnej postaci historii Ziemi Jasielskiej. Link: Jan Madejczyk.
Pamiętam wypadek kiedy żandarm gonił cygana, który, gdy spostrzegł żandarma począł uciekać, gonitwa trwała na przestrzeni przeszło 4 kilometrów. W końcu cygan rzucił się w rzekę Wisłokę, żandarm tuż za nim uczynił to samo, lecz woda zimna, gdyż było to w grudniu wyszła na korzyść cyganowi, który był lekko ubrany – zaś mundur żandarma nasiąkłszy wodą stał się dla żandarma uciążliwy i bieg żandarma zahamował, co wyszło na korzyść cyganowi, który się znacznie od żandarma oddalił i uciekł do lasu, zaś żandarm ledwie się z wody wygramolił, zrezygnował z dalszej pogoni, poszedł się suszyć do pobliskiej karczmy i odchorował tę gonitwę, gdyż kilka tygodni przeleżał w szpitalu.”
I jeszcze ustęp na temat zwalczania kłusownictwa przez Żandarmerię.
”(…) Wróblowa jak już nieraz wspominałem leży nad Wisłoką, w rzecze tej jak we wszystkich żyją ryby, toteż mieszkańcy wioski od dawien dawna /niektórzy/ przyzwyczajeni są do kłusownictwa, łapania ryb bez uprawnienia. Ileż to pamiętam wypadków, gdy chłopi przeważnie w nocy z czerpakami /podrywka/ łapią ryby, a tu zjawia się żandarm, rybacy w nogę i znowu gonitwa, która się przeważnie kończyła zwycięstwem chłopów. Żandarm rozsierdzony wypytywał kogo spotkał o nazwiska zbiegłych chłopów, lecz to się nigdy nie zdarzyło, by ktoś powiedział chociażby znał rybaka.”
Na zdjęciu tytułowym w roli żandarma Leon Niemczyk (w środku). Kadr z filmu C.K. Dezerterzy (zdjęcie z www.filmpolski.pl).
Najnowsze komentarze