Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Jak policja walczyła z epidemią tyfusu

Kiedy dziś wspominamy pierwsze lata po Wielkiej Wojnie to kojarzymy je najczęściej z odzyskaniem niepodległości i zwycięstwem nad bolszewikami w 1920 r. Wspominamy bohaterów – i bardzo dobrze. Tak niewiele wiemy jednak o codziennych warunkach, w jakich przyszło żyć znanym dziś i nieznanym bohaterom. Trudno sobie wyobrazić z jak wielu stron groziło wówczas niebezpieczeństwo. Wojna była straszna ale często bardziej niż wojny ludzie obawiali się zarazy. W pracę przeciw zagrożeniu epidemią angażowała się Policja Państwowa, jak na przykład w 1919 r. w Kątach koło Jasła.

Atak choroby

Tą chorobą, która w tym czasie  zabrała najwięcej istnień ludzkich w tej okolicy, był tyfus plamisty, zwany też durem brzusznym. W czasie I wojny światowej przez teren powiatu jasielskiego kilkakrotnie przeszły wielkie armie doprowadzając wiele rodzin do nędzy. Ludność południowej części powiatu wycierpiała najwięcej. Dowodzą tego choćby protokoły wizytacji posterunków. Na przykład kiedy na początku 1920 r. zastępca komendanta policji komisarz Józef Świrski wizytował posterunek w Grabiu, zanotował, że mieszkańcy tej wsi i okolicy półnago siedzą w swoich domach, a żywią się ziemniakami z sieczką, w całej okolicy od miesięcy nie był chleba.

Foto z www.luskiewnik.strefa.pl: bakterie tyfusu plamistego.  Choroba była przenoszona na ludzi głównie przez wszy.

Na całej trasie ze Żmigrodu na Węgry sytuacja była bardzo trudna, wiele budynków zostało zniszczonych, ważną trasą na południe migrowali różni ludzie, żołnierze wracali z niewoli. Zagrożenie przeniesienia choroby było duże. W październiku 1919 r., w Kątach,  rozchorowali się pierwsi mieszkańcy wioski. Wśród nich był sekretarz gminny oraz jego domownicy (gminy były wówczas jednowioskowe). Pierwszą ofiarą epidemii była Antonina Piątek, którą zmarła 23 października. Po niej choroba dosięgła ponad 30 mieszkańców wioski. Każdego tygodnia listopada umierało kilka osób. Wzrosło niebezpieczeństwo rozprzestrzenienia się choroby.

Eksponowanie żandarma

Kiedy okazało się, że to wybuch tyfusu, władze powiatowe podjęły działania zapobiegawcze. Polegały one na zaangażowaniu policji oraz lekarza powiatowego. 10 grudnia kierownik starostwa zwrócił się do komendanta Powiatowego Policji Państwowej z poleceniem: „niezwłoczne eksponować do Kątów jednego żandarma.” (Od 1 grudnia powinien go nazywać policjantem)  Jego zadaniem miało być „prowadzenie nadzoru nad wykonywaniem środków sanitarno-policyjnych, zmierzających do stłumienia tej choroby.” Policjant zobowiązany był działać według wskazówek lekarza powiatowego, który miał dojechać na miejsce. Starostwo wiele obiecywało sobie po tym co zdziała policjant. W piśmie zawarto stwierdzenie, że „Starostwo pokłada nadzieję stłumienia tej epidemii w zarodku głównie w sprężystości eksponowanego żandarma.”

Nasz Weigel jeszcze nie mógł pomóc

Żandarm rzeczywiście mógł nawet więcej niż lekarz. Nie znano bowiem jeszcze szczepionki przeciw tej chorobie. Był to właśnie czas kiedy swojego genialnego odkrycia dokonywał nota bene zamieszkały wcześniej przez szereg lat w Jaśle, uczeń tutejszego liceum, Rudolf Weigl. To on wykrył źródło choroby i przygotował szczepionkę. Udało się to jednak dopiero za kilka miesięcy (1920 r.). Tak więc, niestety, chorym kącano medycyna niewiele mogła jeszcze pomóc. Jeśli więc ktoś wówczas zachorował to tylko od odporności jego organizmu zależało czy przeżyje, a śmierć zabierała znaczną część chorych.

Foto wikipedia.org:  Rudolf Stefan Weigl w swoim laboratorium.

Rola policjanta był bardzo ważna, bo jeśli dobrze spełnił obowiązki mógł zapobiec rozprzestrzenieniu się choroby. Chodziło o to aby oddzielić zdrowych od chorych i dopilnować aby nikt nie kontaktował się z zarażonymi.

Jak posterunkowy Jamróg walczył z zarazą

Do wykonania tego nader trudnego i niebezpiecznego zadania wyznaczony został policjant z posterunku w Osieku Jasielskim, starszy posterunkowy Józef Jamróg. Aby działać skutecznie wybrał na swoją siedzibę jeden z domów w pobliżu ogniska choroby. Dalej kierował i nadzorował działania naczelnika gminy. Cóż było do zrobienia? W każdej wsi powoływano na taką okoliczność komisję zdrowotną, którą stanowił naczelnik gminy (wójt) wraz z paroma mieszkańcami wsi. W czasie zagrożenia chorobą skład poszerzano o dziesiętników. Każdy dziesiętnik obejmował nadzorem dziewięć domostw. Był obowiązany co dzień rano obejść wszystkie i zorientować się co do stanu zdrowia mieszkańców. Zajmował się też zorganizowaniem wywozu zmarłych na cmentarz. Potem szedł do naczelnika gminy złożyć mu relację i  odebrać kolejne polecenia.

Wprawdzie władza gminna mogłaby sama zadbać o wszystko, jednak sprawa była zbyt poważna. W ciężkich chwilach, które przeżywały rodziny, choroba dotykała przecież krewnych, brakowało nieraz wyobraźni i dystansu. Zdarzało się na przykład, że mieszkańcy starali się ukrywać chorych bliskich, co prowadziło do powstawania nowych ognisk choroby. Stąd tak ważny był nadzór policjanta.

Na zdjęciu współczesne Kąty. Widok na dolną część wsi. Na pierwszym planie cmentarz parafialny. Został zlokalizowany w miejscu cmentarza cholerycznego, założonego w latach 60. XIX stulecia.

Zahamowanie epidemii

Posterunkowy Jamróg w sposób należyty wywiązał się ze swoich powinności. Wykazać się musiał oczekiwaną „sprężystością”. Świadczy o tym fakt, że nie doszło do dalszego rozprzestrzenienia choroby. Zestawienie sporządzone przez Posterunek Policji Państwowej w Nowym Żmigrodzie, pod który podlegały Kąty sporządził wykaz, z którego wynika, że 32 osoby uległy chorobie, do świąt zmarło 13. Księga zgonów potwierdza tę liczbę. Według niej w kolejnym roku jeszcze czterech mieszkańców Kątów odeszło z tego świata z powodu tyfusu, w styczniu dwie i dwie w marcu. Potem nastał spokój – groźba epidemii została zażegnana.

Komentowanie wyłączone.