Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Jak chłop spod Jasła we Wiedniu posłował (3/3)

Zapraszam do przeczytania trzeciej i ostatniej części wystąpienia Jakuba Madeja po jego powrocie z posiedzenia austriackiej Rady Państwa. Madej był posłem, ale przecież nie mówi o polityce. To opowieść o własnych wrażeniach z  przygody, bo jak nazwać tę wyprawę i pobyt w stolicy imperium, w jego sercu – austriackim parlamencie. Jest tu humor i patos, powaga, zachwyt i duma. Nasz orator z Ujazdu miał świadomość wyjątkowości zdarzeń, w których brał udział. W tej części o pracy parlamentarnej oraz orędziu samego imperatora Franciszka Józefa I.

Trzy pierwsze dni w parlamencie

Pirsy dzień zesedł nom na łoglondaniu całego parlamentu. Chodził z nami som prezes Stapiński i syćko objośnioł, jak, gdzie i co. Na noc pośli my do hotelu. Jo mieskołem w jedny izbie rozem z kolegom Harneckim z Głogowa. Łózko mamy jak sie patrzy, elektrycne lampy i wode na miejscu. Za to płacimy dwa śrybła dziennie. Jemy róznie, roz tu, roz tam po restauracyjoch, ale najcęści w restauracyi parlamentarny. Łobiod tem kostuje róznie: no jedno mienso z leguminom bez tronku kostuje koronę. Lepsy łobiod z pieceniem i z piwem dochodzi do półtora śrybła.
Drugi nos dzień zszedł nom na łobrodach w nasym poselskim klubie. Jest nas wsyćkich posłów ludowych 19. To nie bele co! Nos klub mo łosobnom izbę w pelemencie. Tu sobie siedzimy wsyscy prawie co dzień az do wieczora i rodzimy w chłopskich sprawach i narodowych tyz. Casem rodzimy w permonencyji, to znaczy po perlementornemu bez przerwy do rona. Tak mówie wom, do rona! Nos prezes Stapiński powiodom wom, jest tak w perlamencie, jak jo w swoji chałupie. Po niemiecku godo jak rodowity Niemiec, no i mo bliskom znajomość z posłami wsyćkich narodowości i z ministrami tyz.

Na trzeci dzień my rodzili na klubie prawie calusieński dzień. Zabierołem głos pare rozy. Wyrzuciłem tu z wewnontrz wsyćkie nose boloncki chłopskie, łosobiste, ogólne, gminne i powiatowe.
Cołki klub dowoł mi brawo i gratulowoł.

(Brawo! Brawo! Niech żyje nasz poseł Kuba Madej!)

Dzień czwarty – otwarcie parlamentu

Na cworty dzień nastąpiło łotwarcie perlementalnego posiedzenio. Zgromadziliśmy sie w taki wielgachny sali, ze takie dwo kościoły jak w Brzyskach do ty sali by wlozły i jesce by się sporo miejsco zostało. Narodu poselskiego jak mrowia. Wsyćko ubrono na corno, nobel łod stóp do głów, galanto w nowy przyłodziewie. Nowe spencery, hanglezy, nowe portki, nowe butywy szwarcowane jak w niedziele, zygorki no grubych złotych łańcuchach, mankiety ze złotymi śpinkomi, kwarde kołnierze i jedwobne krawatki. Kuzdy poseł mo swoje karło i stolik z sufladkom i z klucykiem na papiery. Kuzde siedzenie je numerowane, zeby było wiodome, do kogo nolezy i zeby nie było zamiesania. Krzesła i stoliki som poukładane w półkoło rzendomi, a kuzdy rzond je troche wyzy łod drugiego, zeby jeden poseł nie zasłonioł widoku drugiemu plecomi.

Dołokoło soli nad siedzeniomi poselskimi som galeryje, to znacy takie gonki jak na ten przykłod w Tarnowcu w kościele. Na tych galeryjoch siedzom sobie łobywatele wideńscy i słuchajom tego co, mówiom posłowie. W ten sposób je kontrol dziołolności poselski, to znocy, cy kuzdy poseł akurot w perlemencie to godo co łobiecywoł swojem wyborcom podcas wyborów. Łosobne siedzenio majom te, co pisom do gazet. Te gazetniki kazdziusieńskie słowo co poseł z gemby wypuści bierom na papier i potym to drukujom. Lotego zeby tyz nie wiem co, zodnego cygaństwo, cy jakiego łomawienio ze strony posłów być nie moze, bo by to zaroz wsyćko wydało sie, no wtedy dołby se toki poseł bobu.

Trza tyż wom wiedzieć, ze miendzy tymi gazetowymi pisorzami som i polscy pisorze tyż. Jest tu nosz ludowy pisorz Jan Dombski ze Lwowa co pise ło nasy działalności do gazety co się nazywo „Kurier Lwowski”. Ten Dombski, syn chłopa z Kukizowo, to nie byle jaki polityk i mówca. Ciongiem się z nomi spotyko i na posiedzenie nasego klubu przychodzi, Naturalnie w nasym „Przyjacielu Ludu” tego nimo wydrukowanego co my tom w perlemencie godomy, bo w nim nimo na to miejsco, bo wychodzi ino roz na niedziele, ale te gazety co wychodzom co dzień drukujom wsyćko, nawet to, co który poseł krzyknie. Na ten przykłod „Hańba!”.

My posłowie ludu siedzimy w kupie jeden koło drugiego zęby jakby co do cego przysło kupom się bronili przeciwko Stańcykom i jenksem panom, co w Kole Poselskim siedzom i rzondzom na nasom skode. Jo siedze na kraju nasego klubu. Koło mnie siedzi Harnek, potym Stanisewski , potym Siwula, Myjok i tak dalej. Przede mnom siedzi któryś poseł z Koła Poselskiego – zapomniołem jak się nazywo – to łon ciągiem ino coś mrucy pod nosem i co chwila sobie cosik pise.

Przed nomi naprzeciwko – powiodom wom, – nicym w kościele, Filory, jakisik konfesjonoły, hambony, ławy, karła i stoły. A wsyćko to na podwysseniu, gdzie trza wyłazić po schodach. Tu siedzom z boku ministrowie, prezydenci, jenerałowie, caluśki rzond gabinetowy.

Cesarz wygłasza orędzie

A teroz słuchojcie! Na łotwarcie posiedzenio perlenentarnego przysed som najjaśniejszy nosz pon cysorz Franciszek Józef I. Ukozoł się w bocnych drzwiach, siwiuteńki jak gołombek w łotoceniu ksionżont, jenerałów, ministrów, wsed se powolutku po schodach na podwyssenie, wloz pod taki piekny baldochim i siod se na wielgim haksamitnym karle. Potym podoli mu papier, a łon z tego papiru cytoł po niemiecku swoje cysorskie łoryndzie. Ciso było tako jak makiem siół, ze słychać było bicie nasych poselskich serc.

Patrze se na Harneko, a łon renkowem łzy łociero. Bo wicie co najjaśniejsy pon cytoł? Otóż cytoł -jako nom potym mówił poseł Stapiński – ze jakby się jakiemu chłopu stała krzywda ze strony dworu, cy starostwo albo sondu, to wystarcy jak łon to powi swojemu posłowi, a poseł zrobi z tego jenterpelacyjom w perlemencie albo sie poskorży cysorzowi łosobiście na ałdiencyji, to łon – cysorz – zrobi z tem dokumentny porzondek, zeby była sprawiedliwość. Tak brewiternie powiodom wom! Som najjośniejszy pon cytoł łosobiście, a my łosobiście posłowie tego cytanio słuchali. Tak powiodom wom! Końcom się juz stańcykowskie rzondy! Teroz my momy prawo do wsyćkiego! Jest nos w perlomencie sporo kupo! Nie domy sie!

Tak bracio, nie domy się! Lotego co ino kiedy w kużdym jenteresie, cy rychtyk w jakim procencie niesprowiedliwości albo krzywdy, jakoby się co docego, jakby się cosik jakiemu ponu ze dwora albo dygnitarzowi z miasto widzioło, starosto, ksiondz, żandar, hekzekutor, naucyciel, dziedzic cy jego ekonom – wsyćko jedno to pamientojcie, ze mocie swojego posło we Wiedniu nie po to ani po to, ale po to, zeby tom za wos stowoł w obronie, gdzie trza i dawoł wom sadyswakcjom nalezytom przeciwko kużdyj krzywdzie i wsystkimu co wom doskwiro.

Deklaracja jasielskiego posła

I jesce muse wom powiedzieć, ze jakeście mi doli mandot poselski cystym sercem i cystymi renkoma, tak po skońcenie kadencyji perlanentarnoj wom ten mandot łoddom w wase rence, cysty jak słonecko. Trza wom jesce wiedzieć, ze pokusy wselakij i zdrady ludzkij je co niemiara, ale jo Kuba Madej nicym się skusić nie dom i mandotu poselskiego nie splamie nicym, tak mi dopomóż Bóg i świnto jego Trójco! Jak widzicie z tego co wom tu dzisio powiedziołem, darmo tam we Wiedniu chlebusio nie jem. Robię co mogę i będę robił co ino potrzeba kuli chłopskiej sprawy, zeby łobowionzek poselski rychtyk dokumentnie zrobić. A ze dopiro miesionc upłyneło, jagem zacon to poselskie łoranie, to jesce mom dosyć casu, zeby to wsyćko zrobić jak trza, jak wymago waso wolo, skoro je lo mnie świentom, zebyście ani na chwile nie załowali, zeście wybrali chłopo w siermiendze, a nie ksiendza w sutannie.

Na tym końce moje sprawozdonie z łoranio poselskiego i prose wos, zeby kuzdy łotwarcie wystompił, zabroł głos krytycny, zapytoł sie, jak by mu było cosik niejasne albo zeby sie poskorżył, jakoby mu co na wnontrzu doskirowało łosobistego, a jo mu na wsystko łopowiem, skarge co się tycy do uzytku poselskiego zapise se w notesiku, co go mom na przygotowony, bo łod tego jestem wos sługo, wos brot, wos łobrońco, wos poseł do perlementu, wos Kuba Madej! Skońcyłem!

(Brawo! Brawo! Niech żyje nasz poseł! Niech żyje Kuba Madej!)

Poseł Madej był wybierany do parlamentu austriackiego a po odrodzeniu Polski, do Sejmu II RP. Na stronach sejmowych znajduje się jego biogram. Tutaj znajdziesz link do biogramu: Jakub Madej.

Na zdjęciu – Cesarz Franciszek Józef I.

Linki do części 1 i części 2.

2 komentarze Jak chłop spod Jasła we Wiedniu posłował (3/3)

  • mariusz

    Dziękuję za te słowa. O Janie Madejczyku nie zapominam. W tekstach na tym blogu jest kilka wzmianek o nim, a nawet cytatów z jego bardzo interesujących – a niestety mało znanych wśród mieszkańców jasielskiego – wspomnień.

  • mariusz

    Ostatnio w 9 odcinku o galicyjskich żandarmach. Zapraszam.