Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Jan Małek wspomina styczeń 1945 roku

Zbliża się 17 stycznia. To data bardzo dla nas ważna. W tym dniu, 66 lat temu, przepędzony z Jasła został okupant hitlerowski. Za nimi przyszli Rosjanie, zaprowadzając nowe porządki. Ten czas dobrze pamięta Jan Małek, mieszkaniec naszego osiedla. Miał wówczas 17 lat. Odwiedziłem go prosząc o poświęcenie kilku chwil i opowieść o tamtych czasach, o Jaśle i Hankówce oraz o pierwszych kontaktach z Rosjanami. Oto fragmenty tej opowieści.

Niemcy wysiedlili nas 20 września 1944 r. za Gorlice, do Rożnowic, wtedy nazywanych Rozenbarkiem. Byliśmy tam do 16 stycznia 1945 r., kiedy to mogliśmy wreszcie wracać do domu. w następnym dniu, 17 stycznia dotarliśmy do Hankówki.
(…)
Jak wracaliśmy z wysiedlenia to wszystko było zasypane śniegiem. Myśmy szli na wschód, drogą Biecz-Jasło, tą główną drogą, a wojska rosyjskie jechały na Zachód. Korzystaliśmy – bo mostów nie było – z tego, że na rzekach był gruby lód. A kiedy doszliśmy tu, do żelaznego mostu w Jaśle, który też był zniszczony, to po lodzie przeszliśmy daleko wychodząc na brzeg już w pobliżu domu.

Ale zanim to się stało, przeszliśmy przez nasze miasto. Było to już pod wieczór, mogła być godzina 15. Jak wyglądało? To jest nie do opisania. Wtedy Jasło to była kupa popiołu, smrodu i zgliszcz. Jedno wielkie gruzowisko, całe śniegiem zasypane. Żywego ducha tam nie było. Tylko w okopach – cośmy widzieli – to gołych żołnierzy niemieckich, poobdzieranych z mundurów, nawet z bielizny, bez butów. Tak jak się urodził tak leżał przy tym karabinie maszynowym. Jasło było opuszczone.

(…)

Jasło w 1945 r. ul. Kościuszki przy zbiegu z ul. Kołłątaja, widok od strony dworca kolejowego. Zdjęcie W. Walczak z archiwum portalu www.jaslonet.pl .

Przychodzimy do domu, a tu już czekali na mnie Ruskie. Tu, gdzie zaraz przy drodze stoi budynek trochę wystając i stąd czasem MKS-y mogą zawadzić, była kuźnia Furmanka Henryka. On wiedział – bo to był jeszcze z pierwszej wojny światowej kowal – , że jeśli się podda, to go zaduszą robotą. No i powiedział Rosjanom tak:
– „pilnujcie, bo do tego domu przyjdzie kowal.” Chodziło mu o mnie, bo ja uczyłem się na kowala w Sobniowie. Tak, że po już dwóch latach nauki coś umiałem zrobić.

Ja przychodzę do domu, a tu pełno Ruskich. Mieli jednak obowiązek zaraz się usunąć.
– Ej ty kuzniec!
– nie rozumiem…- odpowiedziałem
–  Ty! Kuzniec – ja znaju kak ty oddychajesz, pojdiosz za mnoj!
– Ja nie jadł, ja musze coś zjeść…
– Pojdiosz, pojdiosz…
– Nigdzie nie pójdę. I tak mi się wyrwało: to ci … spieprzę.
Odtąd tak mnie pilnował, że nie było rady. Tak mnie pilnował, żebym mu nie uciekł, że nie wychodził w ogóle z domu i nawet w kącie pokoju narobił.

Rano wszyscy na zbiórkę. Pozbierali ludzi z całej Hankówki, kto tylko był zdolny do roboty, na „żeleźnicę” Jasło-Krosno, czyli na tor kolejowy. Do odbudowy, no  bo wszystkie szyny były potrzaskane. Szyna miała najwyżej trzy metry długości.

A ja zostałem w kuźni. Myśmy robili gwoździe do przybijania szyn do podkładów drewnianych. Bardzo nas dusili robotą, a nie było jedzenia. Ja byłem głodny, mówiłem: „dajcie jeść”, a tu nic nie było. Oni, Ruscy, sami nie mieli co jeść.

Nagonili dziesięciu chłopów aby robili gwoździe „kostyle” na tor kolejowy do przybijania szyn do podkładów. (To są gwoździe czterokantowe 18-20 cm długości). Przyprowadzili dziesięciu pomocników, a ja sam jeden kowal. Furmanek tylko pilnował ognia. Przywieźli furmankę koksu z Jasła. Dwóch chłopów dorzucało koksu , żeby tylko do torów nie iść, i … robimy.

Jeden dzień przemordowałem. Człowiek zrobił dwa-trzy gwoździe i już język na wierzchu i ledwie dyszy. Jak inaczej miało być, przecież pomocnicy nie nauczeni bić i nie nauczeni młota trzymać w ręce. Ja też nie byłem taki spec-kowal. Jak to uczeń.  Ale pracując szybko dochodziłem do wprawy.
(…)

Druga noc. Świeci się lampa, jeden mieszkaniec Hankówki mówi do tego Ruskiego:
– Towariszcz, a jest tu taki co służył Niemcom, wydawał krowy, oni zabierali.
– A kuda?
– Na jednej pierzynie leży, drugą przykryty.

Chodziło o Staszka Gałeckiego. On znał język niemiecki, był agronomem za okupacji ale starał się i pomagać ludziom. Jego żona była Polką i zawsze przyleciała do mamusi aby przestrzegać kiedy Niemcy będą chodzić za niekolczykowanymi zwierzętami. Nic więcej nie było potrzeba. Informacja szła od nas we wszystkie strony jak przez telefon podawaliśmy, że Niemcy mogą  zabierać zwierzęta.
– Idźcie – gada Rosjanin- pokażcie tego Staszka – nich pobije trochę gwoździ.

Za niedługo przyprowadzili go. Ja się patrzę, a Furmanek wpakował taki czterokilowy odważnik na miech. Ogień się zrobił, że aż dech zapiera i rozrywa powietrze, aż czerwono. Tutaj gwoździe wkładają do ognia, a ja się nawet nie wykręcam. Nie muszę, bo już gotowego gwoździa mam na kowadle, Furmanek mi go podaje, pomaga. A ten Gałecki bije i bije. Zrobił 41 gwoździ kolejowych! Potrafił wybić za jednym tchem. Tak się bał, żeby go Ruski nie zastrzelił.
(…)

Jan Małek (ur. 24 czerwca 1927 r. w Hankówce). Był radnym Rady Miasta Jasła trzech kadencji i ponad 10 lat przewodniczącym Zarządu Osiedla Hankówka. Wielokrotnie odznaczany za działalność społeczną. Jest wraz ze Zdzisławem Świstakiem autorem monografii osiedla wydanej w Jaśle w 2008 r. W publikacji tej znajduje się jego biogram.

Jan Małek rysunkami ilustrował swoje teksty o Hankówce. Oto jeden z nich. Tematem jest przywitanie strażaków przez gospodarza. Straż pożarna to jedna z licznych pasji autora monografii naszego osiedla.

Komentowanie wyłączone.