Witaj Gościu

Cześć

Cieszę się, że do mnie zajrzałeś. Co to za stronka? Ujrzała światło dzienne latem 2010 r., chyba po prostu z potrzeby pisania. Wrzucam tu teksty przeróżne. Czasem coś urodzi się w danej chwili, to znowu pokażę efekt wielomiesięcznej pracy, gromadzenia różnych informacji, których szukam w książkach, archiwaliach, Internecie… Najczęściej dotyczą historii formacji stojących na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego, ale też dziejów mojej Małej Ojczyzny - miejsca, w którym łączą się trzy rzeki: Wisłoka, Jasiołka i Ropa. To malownicze bardzo, wyjątkowe pod wieloma względami, Jasielskie.

Poziom prac jest różny. Mają one głównie charakter popularyzatorski. Jednak – chciałbym to podkreślić, Szanowny Czytelniku - że moją ambicją jest być jak najbliżej prawdy.

Nie bądź rozczarowany, jeśli okaże się, że linki przekierowujące do innych tekstów nie będą działać. Skorzystaj wtedy z wyszukiwarki,a tekst łatwo znajdziesz. Linki nie działają z tego powodu, że to już trzecia odsłona tego bloga, w innym kawałku internetowej przestrzeni. Poprzednie strony po atakach spamowych musiały być wygaszane.

Ostatnie i polecane

Rewolucja przemysłowa w Kątach. Opowieść o XIX-wiecznej hucie żelaza – dokończenie

Zapraszam do przeczytania drugiej części mej opowieści o Kątach, miejscowości znanej ale też pełnej tajemnic. W tym opracowaniu przedstawiam dzieje wsi w połowie XIX w., w czasach dla niej wyjątkowych. Wówczas to mieszkańcy tych stron uczestniczyli w rewolucji przemysłowej. Istniały tu zakłady przemysłowe, z których najważniejsza była huta żelaza.

Jeśli jesteś tym zainteresowany i chcesz przeczytać tekst od początku kliknij tutaj.

Wyposażenie, zatrudnienie i produkcja

Szerszą wzmiankę o przedsiębiorstwie znalazłem w opracowaniu Geograficzno-Statystyczne Badania Galicji i Bukowiny” z 1869 roku. Są tu wiadomości na temat właściciela, jak też wyposażenia zakładu. Firma nosiła nazwę „Das Eisen-Gewerk des. gräfen A.F. Mitrowski zu Kąty” i wchodziła w okręg chemiczny jasielski.

Nazwa hamernia, którą do dziś używamy, wywodzi się od niemieckiego słowa „Hammer” czyli młot. Z zestawienia z 1857 r. wynika, że w hucie pracowały 4 młoty w tym 2 duże. Uderzenia tych młotów były przez wiele lat nieodłącznym elementem wsi, odgłos ich uderzeń roznosił się daleko po okolicy. Starzy ludzie opowiadali, że słychać było je do Osieka Jasielskiego i dalej. Ponadto wyposażenie zakładu stanowiły 4 fryszerki, dmuchawa cylindrowa oraz elektrownia wodna. W tym roku w firmie zatrudniano 18 robotników i 10 pomocników. Efektem pracy przedsiębiorstwa było wyprodukowanie 2236 cetnarów żelaza. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że 1 cetnar austriacki równał się 56,2 kg, produkcja w kilogramach daje nam rozmiar 125 663,2 kg.

Jak wcześniej wspomniałem, do napędzania urządzeń hamerni wykorzystywano energię wodną. Woda dopływająca fosą była spiętrzona. Poziom wody w fosie przy hamerni, w porównaniu z korytem rzeki na tej wysokości dawał różnicę około 10 m. W ten sposób napędzano urządzenia hutnicze ale ponoć w czasie przestojów, na przykład w nocy, w tym miejscu był usytuowany kamień młyński i energię wykorzystywano do mielenia ziarna.

Fragment fosy. W tym zwężeniu woda nabierała tempa, wartkim nurtem spływała w dół, napędzając urządzenia zakładu.

Hrabia Mitrowski

Właścicielem zakładu i zapewne jego twórcą był graf, czyli hrabia, Antoni Franciszek Mitrowski. Kim był ten człowiek? Niestety niewiele zdobyłem o nim informacji. Chociaż musiał to być aktywny przedsiębiorca, z wielkimi zamierzeniami. Świadczy o tym wzmianka o nim ks. Waleriana Kalinki. Historyk ten dowodząc niechęci lub obojętności rządu austriackiego wobec rozwoju Galicji, w swej pracy „Galicja i Kraków pod panowaniem austryackiem”, podawał przykład hrabiego Mitrowskiego jako prywatnego przedsiębiorcy, który bardzo chciał pomyślności Galicji, a skutkiem złej polityki Wiednia musiał – jak to ujął Kalinka – „złożyć ofiarę”. Mitrowski miał zadeklarować uregulowanie Wisłoki własnym kosztem, pod warunkiem przyznania mu monopolu na jej czasowy użytek. Jego zabiegi skończyły się niepowodzeniem.

Powstanie fabryki i jej działalność musiała mieć pewien związek z właścicielami terenów dworskich, na których fabryka była zlokalizowana. Od nich Mitrowski najprawdopodobniej zakupił teren pod inwestycje i z nimi współpracował. Po Stadnickich (patrz cz. 1) mamy następujących właścicieli klucza żmigrodzkiego, a zapewne tym samym Kątów, drugiej połowy XIX w. Był to okres kiedy zmieniali się oni dosyć często. Byli to Józef Bernreithner (od 1855 r.), po nim Józefina Bernreithner (od 1864), potem przez rok Józef Zubrzycki (od 1871), po nim Józef i Anna Jankowscy hr. Cichońscy (od 1872). W 1877 dobra żmigrodzkie nabył Józef Kalasanty Deszkiewicz Kundzicz. W 1884 r. przeszły one w ręce Jana Lewickiego, wreszcie w 1890 r. stały się własnością ostatniego rodu właścicieli Żmigrodu – Potulickich.

Na zdjęciu fragment dawnego dworskiego. Te drzewa pamiętają tamte czasy, dawnych mieszkańców tej okolicy.

Czas prosperity

Okres istnienia huty był dla wsi czasem wielkiej prosperity. Zdecydowanie wzrosła liczba mieszkańców przekraczając tysiąc co w tamtych czasach sprawiało, że była to jedna z największych wsi w powiecie jasielskim. Funkcjonowanie zakładu wymagało wykwalifikowanych robotników i pracowników fizycznych. Ci pierwsi sprowadzani byli z odległych stron, z innych krajów monarchii. To prawdopodobnie stąd pojawiły się we wsi i okolicy nazwiska do dziś rzadko spotykane w innych częściach kraju. Zapewne właśnie z tamtym okresem wiąże się osiedlenie w Kątach i okolicy Turczów, Wokurków czy Kostrząbów. Związku z hutą nie sposób nie wiązać przezwiska Kuźnik.

Obok hamerni powstały nowe zakłady, m.in. zapałczarnia. Zatrudnienie mieli tu i mieszkający i przyjezdni. Rudę na początku wydobywano w Kątach i okolicy. Po eksploracjach w rodzimej wsi  świadczą do dziś używane nazwy kilku miejsc, m.in. Podoły, czy Śrybna (gdzie ponoć znaleziono pewne ilości srebra). Następnie rudę sprowadzano z Węgier spławiając ją Wisłoką.

Na zdjęciu fragment pola nieopodal. W tym miejscu stał zakład produkcji  zapałek. Budynek spłonął (ponoć podpalili go sami właściciele aby uzyskać odszkodowanie) ale do dziś pozostały po nim ślady. Na kilku arach ziemia ma wyraźnie ciemniejszy kolor.

Wyroby z hamerni trafiały na okoliczne rynki i były prawdopodobnie eksportowane do innych krajów monarchii. W pewnym czasopiśmie specjalistycznym wydanym w Kolonii w 1859 r. mamy informację, że produkty stąd wędrowały głównie do Lwowa i Przemyśla, autor wymienia tu też Duklę, nota bene  znajdującej się w tej okolicy u wrót Węgier.

Hamernia służyła również podniesieniu kultury materialnej u miejscowych, którzy odnosili z tego bezpośrednią korzyść. Nie dotarłem do tej pory do informacji o szczegółowym profilu produkcji zakładu, ale starzy ludzie opowiadali, że ich przodkowie okuwali u hamernianych kowali koła wozów. Wcześniej obręcze kół chłopskich pojazdów były tylko drewniane, tak jak same wozy. Wytwarzano je z młodego buka, który był wyginany we wrzątku. Pierwszym, w którego wozie okuto koła żelaznymi obręczami, miał być mieszkający w pobliżu dworu i hamerni Ciomcia. Pracę tę miał mu wykonać kowal Czech.

Wraz ze wzrostem liczby ludności i rozwijającymi się przemysłami, zwiększył się ruch we wsi. Wzrosła też zamożność mieszkańców. Budowano nowe domy, a w pobliżu zakładu, kilkaset metrów powyżej,  powstała karczma. Główna część Kątów, pomiędzy dworem a karczmą zagęściła się od budynków. Potem jeszcze przez lata to ruchliwe w XIX w. centrum nazywano nawet miasteczkiem.

Na zdjęciu karczma zbudowana w połowie XIX w.

Zmieniał się też krajobraz tej beskidzkiej wsi. Wycinano lasy dla uzyskania węgla drzewnego dając zatrudnienie drwalom i przewoźnikom. Systematycznie poszerzał się zakres pół uprawnych. Wkrótce pługi orały ziemię już pod szczytami Grzywackiej, Golesza, Winnicy i Skały.

Upadek

W słowniku z 1857, obok wzmianki o hamerni w Kątach, znajdujemy informacje o ponad dwudziestu  hutach w Galicji od Wadowic po Stryj i Stanisławów. Najbliższe Kątów były mniejsze zakłady  Franciszka Trzecieskiego w Uściu Ruskim koło Dukli oraz hr. Henryka Fredro w Cisnej. Wszystkie one, wśród nich Das Eisen-Gewerk zu Kąty, zakończyły swój żywot nagle.

Decydujący cios w tę gałąź galicyjskiego przemysłu zadała rozbudowa sieci kolejowej o kierunku północ-południe, co dokonało się w latach 1875-1880. Tutejszy przemysł hutniczy nie wytrzymał konkurencji z zakładami z innych krajów imperium. Władysław Studnicki w wydanym w 1901 r. opracowaniu „Wyodrębnienie Galicyi” tak pisze o skutkach tej komunikacyjnej rewolucji „(…) Pod wpływem konkurencyi z temi  prowincyami upada jej [Galicji- przyp. ms]dosyć prymitywny przemysł żelazny,(…) niższe formy wytwarzania, przemysł domowy, nie przeobrażają się w Galicyi w wyższe, ale są niweczone przez konkurencyę pozakrajowych form wytwarzania, jakie zapanowały w ościennych krajach, znajdujących się na tem samem terytorium celnem.”

Oddajmy ponownie głos Władysławowi Szajnosze, który wskazuje na jeszcze jeden aspekt mający wpływ na konkurencyjność. Jak wyżej wspomniałem, pisze on, że galicyjskie górnictwo i hutnictwo w dużej mierze oparte było „na prawie bezwartościowym materiale opałowym”. Otóż, wskutek otwarcia linii kolejowych i przebudowy dróg materiał budulcowy stał się pożądanym towarem eksportowym, co spowodowało szybką zwyżkę cen drewna i tym samym wzrost kosztów działalności przedsiębiorstw takich jak kącka hamernia.

Był to ciężki czas dla wielu gałęzi przemysłu. Zamknięto wówczas nie tylko wszystkie huty żelaza, z wyjątkiem niewielkiego zakładu w Węgierskiej Górce, ale też wszystkie pięć hut szkła oraz wszystkie cukrownie, oprócz przeworskiej. Pozytywnym skutkiem był natomiast zwiększenie możliwości nie mającego konkurencji w innych krajach imperium przemysłu naftowego, dla którego otwierały się nowe rynki zbytu.


Na zdjęciach miejsce, w którym znajdowała się huta żelaza. Dziś pozostały po niej jedynie niewielkie nierówności w terenie i kilka wystających kamieni. W ziemi jest jednak sporo odpadów. Ziemia jest sino-popielata, sporo w niej drobin żużlowych.

Skutki dla Kątów

Upadek huty musiał być wstrząsem dla społeczności Kątów. Przedsiębiorstwo dawało zarobek wielu ludziom. W lepszej sytuacji byli jedynie ci, którzy posiadali gospodarstwa, podstawą utrzymania stała się bowiem znów uprawa roli. Pozostali musieli wyjechać lub tutaj zbiednieć. Możemy domyślać się, jak walczyli kącanie o swój byt. Aby wyżywić swoje rodziny niektórzy wyjeżdżali do Ameryki. Mieszkający tutaj dalej karczowali lasy, coraz wyżej i wyżej, pracując na stromych, często kamienistych polach, coraz dalej i dalej od swych domów. Wyłysiały szczyty okolicznych gór, szachownica kąckich upraw poszerzyła się daleko poza nie.

Ciężar pracy na tych polach dobrze znają i obecni mieszkańcy Kątów. Do dziś zadziwia przyjezdnych, jak tutejsi rolnicy zwożą do domu swoje plony. Przecież każdy zjazd załadowanym wozem z Grzywackiej, Golesza czy Skały to ryzyko dla zdrowia, a nawet życia. Dziś i tak te drogi są sporo lepsze, kiedyś wiodły dnem kamienisty wąwozów. To wyrywanie niemal każdej piędzi ziemi nadającej się pod uprawę było niezbędne dla wyżywienia i utrzymania tysięcznej społeczności wsi.

Na zdjęciu: W drodze do Śrybny i Podół. W miejsca gdzie wydobywano kiedyś rudę wciąż najłatwiej dojechać zaprzęgiem konnym.

Zobaczmy to z Grzywackiej

Stańmy jeszcze raz na szczycie Grzywackiej Góry, uznawanej – o czym niewielu wie – za najwyższą uprawianą w Polsce. Rozejrzyjmy się wokół, a skoro warunki sprzyjają widzimy świat w zasięgu nawet 100 km, i dalej. Kto nie jest tu po raz pierwszy zauważa, że las powoli wraca na swoje pradawne pozycje. Wciąż jednak widzimy, że ta okolica mocno wyodrębnia się z Beskidu. Wszystkie bowiem okoliczne wzgórza pokrywają lasy, z wyjątkiem tej góry i innych najbliższych wsi Kąty. O tym, że to efekt rewolucji przemysłowej, w której uczestniczyli przodkowie mieszkańców tej pod wieloma względami wyjątkowej  miejscowości, wie niewielu. Ty już wiesz Szanowny Czytelniku.

Na zdjęciu: Krzyż Milenijny na szczycie Góry Grzywackiej. Po wyjściu na platformę człowiek może poczuć się jakby „w stanie zawieszenia” pomiędzy niebem a ziemią.

1 comment to Rewolucja przemysłowa w Kątach. Opowieść o XIX-wiecznej hucie żelaza – dokończenie

  • FELIKS

    Dzień dobry!
    Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem Pański artykuł o Hucie Żelaza w Kątach. Wobec tego mam prośbę aby Pan zechciał go wydrukować w naszym miesięczniku pt. Region Żmigrodzki. Podaję adres naszej redakcji:goknz@wp.pl . Pozdrawiam Feliks Źrebiec